.

.

6/07/2015

VII Łąka bójców

“Kiedyś sam doświadczysz jakim świat jest skurwysynem,
I jak wiele zabrał osób, których nie powinien.”
~ Sulin

Ta noc była dziwna.
Sakura, gdy w końcu doszła do siebie, położyła się w łóżku przy wejściu, nakryła kołdrą i odwróciła przodem do ściany. Z całych sił starała się uspokoić oddech, aby Kakashi przy wychodzeniu z łazienki uznał, że spała. W końcu, kiedy mężczyzna wrócił do sypialni, Haruno odetchnęła cicho, lecz wcale nie zmniejszyło to skali jej zażenowania i odrzucenia, bo w końcu tak została potraktowana.
Najwyraźniej nie miała na imię Khaleshi.
Towarzyskie życie Hatake wcześniej nigdy nie właziło jej nachalnie we własne, przez co, prawdę mówiąc, nie zwracała na nie uwagi. Teraz też nie powinna tego robić. Pocałowali się, o to ta cała afera. Do niczego nie doszło, a ona miała czelność rozpaczać. No miała, bo po raz kolejny ktoś dał jej namiastkę szczęścia, po czym bez ostrzeżenia z powrotem ją zabrał. Nie wiedziała, jak jutro spojrzy mu w oczy, czy w ogóle to zrobi. A najgorszym w tym wszystkim było stwierdzenie faktu. Faktu, który cholernie ją bolał, przytłaczał i zabierał skąpe resztki godności, bo jedynym o czym teraz myślała, było schowanie się w ramionach Uchihy, poczucia go przy sobie - tej oschłej, zimnej i wyrzutej z uczuć obecności.
Słyszała, jak Kakashi kładzie się do łóżka. Jego oddech zakłócał idealną ciszę w tym pozbawionym dźwięku pokoju. Brakowało tylko odgłosu spadających kropel wpadających do czarki, z której coraz szybciej wylewał się ich wspólny wstyd. Bo oboje czuli się beznadziejnie.
Choć on chyba bardziej.
***
Obudził ją krzyk.
Czym prędzej usiadła, bezładnie rozglądając dookoła. Nie do końca dobudzona przestraszyła się nie na żarty, widząc miotającego się, jakby w bólu, Kakashiego. Bez zastanowienia wyskoczyła z łóżka, szybko znajdując się przy jego. Z początku myślała, że ktoś go przydusza, jednak okazało się, że on sam mocno trzymał się za szyję, wydając te dziwne, jakby zduszone dźwięki.
Nie miała pojęcia, co robić. Za oknem nadal panowała noc, a wnętrze pokoju oświecała jedynie stara, uliczna latarnia. Hatake jakby trochę się uspokoił, gdy położyła dłonie na jego nagich ramionach. Spał bez koszulki, dzięki czemu jego klatka piersiowa upstrzona kropelkami potu lśniła w słabym świetle, wyostrzając zarysy mięśni. Sakura zdjęła jego maskę, aby mógł łatwiej oddychać. Kiedy tylko to zrobiła, ten zaciągnął głębszy haust powietrza i mało widocznie, ale jednak, rozluźnił się.
Haruno siedziała obok na łóżku, przytrzymując go za ramiona, lekko nad nim wisząc. Bała się o niego, bo dobrze wiedziała, jak bardzo koszmary potrafią namieszać w umyśle, pamięci. W duszy. Czasami dziewczynie zdawało się, że już jej nie ma, że to co zostało nie potrafi kochać, ale chce być kochanym i nie wymaga nic innego. To żałosne pragnienie, choć tak bardzo ludzkie.
Kakashi poruszył się niekontrolowanie, powodując, że Sakura upadła na jego klatkę piersiową. Chciała szybko wrócić do poprzedniej pozycji, jednak on przyciągnął ją do siebie i, wciąż śpiąc, objął ramionami. Ona na to spięła się, czując się cholernie skrępowana.
Dlaczego teraz? - zastanawiała się.
Mimo tego nie odsunęła się. Nie chciała spać sama.
Ułożyła się wygodniej i wtuliła względnie spokojna. Słysząc jego regularny, ciepły oddech, który owiewał jej czoło, powoli zapadała w sen. Czuła się na swój sposób bezpieczna. Nigdy nie mogła zarzucić Hatake braku tego poczucia. Od zawsze, mając go przy sobie, nie musiała się bać.
I gdy już zasypiała, była na granicy jawy i snu usłyszała:
- Dobrze, że jesteś. - Uśmiechnęła się delikatnie, a zapomniana część jej serca odezwała się delikatnym ciepłem. - Lesh.
Całe ciepło odpłynęło, gdy Sakura dodała dwa do dwóch.
Khaleshi, Leshi, Lesh.
Zmieszała się, lecz mimo tego nie wyswobodziła się z jego uścisku. Może powinni zawrzeć taki układ? On najwidoczniej kochał inną, a ona… a ona przecież kochała innego. Nie musiała tego nikomu udowadniać. Może, może taki układ by wyszedł? Może miałby swoje profity? Przecież nie musiała go kochać, aby z nim być.
Prawda?
***
Kolejny dzień zaczął się dziwnie, nieswojo. Żadne z nich nie podjęło tematu wczorajszego wydarzenia, ani faktu, że obudzili się wtuleni w siebie, orientując się dopiero nad ranem. Wykonywali czynności mechanicznie, bez słowa. Spakowali się, sprzątnęli pokój i oddali kluczyk. Kakashi sporządził odpowiednie notatki i wysłał Pakkuna, aby skontaktował się on z informatorem w kolejnej wiosce, w której planowali się zatrzymać.
Opuścili Yare koło godziny dziewiątej. Milczący biegli długo i bez wytchnienia. Nie wiedzieli jak zacząć rozmowę. Byli dorośli, w porządku. Ale co dalej?
- Słuchaj - odezwał się Hatake, gdy zatrzymali się grubo po południu. - Chciałbym…
- Nie wracajmy do tego - ucięła dziewczyna, wyjmując z plecaka butelkę wody.
Była ubrana w czarne, krótkie spodenki. Na prawym udzie zawiązała uciskowy bandaż, tak samo jak na przed ramionach. Pachniały jakimiś ziołami, więc obstawiał, że miały dodawać jej sił. Równie czarna bokserka przylegała do jej zgrabnego ciała, co nie uszło uwadze Kakashiego. Wyglądała naprawdę dobrze, dopóki nie spojrzał w jej oczy. Wtedy już wiedział, jak bardzo spieprzył, choć był pewien, że ona wcale nie chciała mu tego pokazać.
- Musimy dojść do jakiś wniosków. - Nie odpuszczał, mimo cichego, podpowiadającego mu głosu o zaprzestaniu.
- Ja do swoich doszłam. Jesteś dużym chłopcem i też powinieneś dać sobie z tym radę, sensei.
Poczuł, jakby dostał w twarz. Nie powiedziała tego ironicznie, kpiąco. Z jej wypowiedzi bił chłód i dystans, którego ostatnio nie było, który nie odsuwał go od niej. Spuścił lekko głowę, analizując wszystko od nowa.
To nie było tak, że rozpalił ją, po czym porzucił. Oni rozpalili siebie nawzajem, lecz to on opamiętał się w ostatnim momencie. Ale czy tak właśnie miało być? Te tysiące tajemnic, które chowali oboje miały ich tak stopniowo niszczyć? Nikt nie przepowiadał im “długo i szczęśliwie”. Sami wiedzieli, że ta opcja była możliwa. Lecz przecież mogli spróbować, mogli…
- Nie chcę być twoją zabawką, lalką - powiedziała w końcu, wbijając spojrzenie w ziemię. - Marionetką - dodała z wyrzutem, bijąc się z myślami.
- Nie powinnaś tego tak odebrać.
- A jak? - Zmarszczyła brwi, nadal nie spoglądając nawet na moment w jego oczy. Peszyło go to, ten brak kontaktu.
- Po prostu byś tego żałowała.
- Skąd ta pewność?
- Nie kochasz mnie - wypalił, a jedyne o czym marzył, to cofnięcie tych słów.
Haruno w końcu uniosła na niego swoje zielone oczy, rzucając mu pobłażliwe spojrzenie.
- Od kiedy trzeba kogoś kochać, żeby iść z nim do łóżka?
- Myślałem, że masz jakieś priorytety.
Brnął w to bagno głębiej i głębiej, choć wcale nie chciał. Ale duma… duma nie pozwalała mu przyjąć całej winy na siebie, kompromitując go w jej oczach coraz bardziej.
- Chcesz powiedzieć, że się puszczam?
- To ty to powiedziałaś.
Miał ochotę zakleić usta taśmą, w jakiś sposób zamknąć się na dobre. Choć tak naprawdę, to chciał ją przeprosić.
- Gdy przerzuciłeś się na żywot alkoholika, z początku się o ciebie martwiłam, wiesz? - Zmrużyła oczy, prychając cicho. - Byłeś takim tematem tabu. Każdy wiedział, ale nikt nic nie mówił. Tobie było tak wygodnie, nam też. Dziwki odwiedzały twoje mieszkanie dość regularnie, ale nikt nie miał odwagi otwarcie cię skrytykować. Chlałeś dzień w dzień, nawet dzieci o ciebie pytały, a ty potrafiłeś przejść obok nich obojętnie, zlać niczym nic nie warte śmiecie. Zahaczyłeś o dno, Hatake, o ile tam nie zawitałeś, co możliwe. Ale już sama nie wiem, które twoje wydanie lubię bardziej. Śmiesz oskarżać mnie o takie rzeczy, gdy od odejścia… - Zacisnęła usta, uciekając wzrokiem w bok. - Miałam tylko jednego.
- Tu cię boli - odparł cicho, przyjmując jej słowa ze spokojem i pokorą. Tyle mógł dla niej zrobić. Nie zmieniało to jednak tego, że i on doszedł do pewnych wniosków. - Uchiha - wymówił to jedno słowo, a ona drgnęła jak struna, wyginając się niczym kot gotowy do skoku. Jak zraniony kot, którego jedyną obroną był atak.
- To ciebie nie dotyczy - syknęła.
- Na pewno?
- Co u Khaleshi?
Szok na jego twarzy szybko odbił się na jej triumfie. Była punkt do przodu, choć nie do końca wiedziała, czy w ogóle chciała cokolwiek wygrywać.
Hatake włożył ręce w kieszenie i spojrzał w niebo. Jakimś nieznanym mu sposobem dowiedziała się. Dowiedziała się o tej, której imienia bał się wymawiać, która potrafiła samym swoim istnieniem zmienić jego życie w niebo albo piekło, w zależności od nastroju. A teraz stała przed nim inna - równie piękna, elokwentna, utalentowana i silna. Lecz wciąż nie była nią.
- Pewnie to samo, co u Sasuke.
Wzięła głęboki oddech, zastanawiając się, czy ta dyskusja prowadziła do czegokolwiek. On również.
- Może rzeczywiście lepiej o tym nie rozmawiać - mruknął, a ona potrząsnęła głową.
- Teraz, gdy powiedziałeś już wszystko co niepotrzebne?
- Naprawdę się z nim spotykasz, czy jednak nie widziałaś go od lat?
- Nie udawaj, że cię to interesuje.
- Nie udaję.
Sakura westchnęła wściekle i usiadła, opierając się o pień drzewa. Hatake, idąc w jej ślady, również klapnął, rozprostowując nogi. Znajdowali się w lesie, gdzie zapach sosen przebijał się przez wszystkie inne. Otaczały ich, potocznie zwane, choinki, i kuły każdą możliwą część ciała. To tylko podsyciło irytację dziewczyny.
- Spotykam - wyrzuciła z siebie, a Hatake znowu poczuł, jakby obdarzyła go siarczystym policzkiem. - A ty?
- Chciałbym - odpowiedział, lecz nie dokończył. Zamilkł.
- A nie robisz tego, bo?
- Bo kiedyś zostawiłem ją w tłumie, po czym nigdy więcej jej już nie zobaczyłem.
To była ciężka cisza. Taka głośna od ich przemyśleń, które galopowały w naprawdę różne strony, a nie miały ochoty zbiec się w jedną. Z pewnością ułatwiłoby to sprawę, ale wiadomo nie od dziś, że żadne z nich nie chodziło na skróty.
- Mam propozycję - powiedziała.
Powoli uniósł swoje spojrzenie na jej sylwetkę pogrążoną w cieniu, wbijającą spojrzenie w ziemię.
- Słucham.
- Możemy zawrzeć pewien układ.
Kakashi zmarszczył brwi, zakładając ręce na piersi, nie za bardzo wiedząc, do czego dziewczyna zmierzała. Jednak jej zacięta mina spowodowała, że mimo wszystko chciał się tego dowiedzieć.
- Jaśniej.
- Ty kochasz inną, ja innego. To już wiemy, tak?
Chwilę myślał nad odpowiedzią. To stwierdzenie wcale nie było proste do zaakceptowania. Minęły już trzy lata odkąd widział ją po raz ostatni, a nadal nie potrafił wyzwolić się spod jej wpływu, co samo w sobie mu uwłaczało.
A jednak było prawdą.
- Tak.
- Dobrze, że się rozumiemy - mruknęła, ale szybko wróciła do poprzedniej, oschłej wersji.
- Mniej więcej.
- Chcę… chcę przy tobie spać.
- Tylko?
- Na razie tak.
- Muszę wiedzieć na co przystaję.
- Na razie jedynie na to.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł.
- Ja też nie.
- Czas to sprawdzić.
Kakashi wstał, chcąc ruszać dalej. Podniósł rzuconą przez nią rękawicę i miał zamiar dotrzymać słowa. Chociaż tyle mógł jej zaoferować.
- Zbierajmy się. Do Deszczu zostało nam jeszcze trochę. Na noc zatrzymamy się w Lesie Igieł.
- To bezpieczne?
Sakura również wstała, przegryzając kanapkę.
- Spanie poza jakąkolwiek wioską nie jest bezpieczne.
- Też racja.

Kolejny ich postój rzeczywiście odbył się w lesie. Otaczały ich same iglaste drzewa, od których ramiona Sakury były podrapane i swędziały jak diabli. Dziewczyna nie mogła doczekać się aż staną, aby sięgnąć po łagodzącą maść. Z racji, że biegli, poruszając się bardzo szybko, pokonywali kilometry szybciej, niż jakikolwiek powóz ślamazarnie toczący się po leśnych drogach. Dzięki temu, czy raczej - przez co - rozłożyli się na maleńkiej polanie, która cudem uchowała się wśród ogromu drzew.
Oboje mieli cholerną ochotę na kąpiel. Kolejnym cudem dnia dzisiejszego, a raczej już nocy, był strumień płynący nieopodal. Aby jednak uniknąć zapachu mokradeł i przywiązanych do nich wiernych owadów oraz wszelkiego robactwa, rozbili się trochę dalej. Nie wymieniali między sobą nadmiaru słów. Ograniczyli się do:
- Tutaj?
- Tutaj.
- Idę do strumyka.
- W porządku.
Sakura rzeczywiście wzięła ze sobą ręcznik i czystą bieliznę. Strumień nie był gładko płynącą małą rzeczką, a prawdziwym, wręcz górskim strumieniem pełnym ostrych kamieni i stworzonych przez nie małych wodospadzików. Woda, chorobliwie zimna, nie pozwoliła Haruno na zbyt długą kąpiel. Szybkie obmycie - w dodatku w przejmującym chłodzie - musiało jej wystarczyć.
To orzeźwienie przywróciło jej logiczne myślenie, a mianowicie ultimatum, jakie mu postawiła. Tak naprawdę… była trochę samolubna. Musiała to przyznać. Uchiha, czy nie, Kakashi był drugim człowiekiem, skazanym na nią przez najbliższy czas. Doszła więc do wniosku, że wykorzystanie go do egoistycznych celów wcale nie jawiło się jako grzech szczególnie ciężki. Sasuke przez całe życie to robił i wiodło mu się nie najgorzej - przynajmniej według niego. Może i na nią nadszedł czas?
Wróciła do prowizorycznego obozu owinięta samym ręcznikiem. Przy strumieniu nie miała weny na paradowanie totalnie bez niczego. Wolała zrobić to przy plecaku, gdzie mogła swobodnie oprzeć się o drzewo.
Kakashi minął ją niby obojętnie, jednak jego uwadze - czytaj uaktywnionemu sharinganowi - nie uszło nic, co dziewczyna chciała schować. Najwyraźniej zapomniała o tej jego umiejętności, co on wykorzystał, choć nie też tak znowu natrętnie. Tak akurat, co by go nie nazwać zboczeńcem.
Gdy wrócił, Sakura siedziała owinięta śpiworem i oparta o pień. Wpatrywała się w przebłyski ciemnego nieba, gdyż gałęzie zasłaniały naprawdę większą część granatowej połaci. Miała na sobie ciemny, rozciągnięty sweter. Włosy puściła wolno, dając im luźno spływać po jej ramionach. W tej wyróżniającej się kolorem aureoli nie pasowała do tego ponurego miejsca. Hatake generalnie miał wrażenie, że nie pasowała do tej misji. To przecież nie była jej wojna.
Kakashi nie popełnił jej błędu, ponieważ przebrał się już przy strumyku. Założył jedyne, które ze sobą zabrał, luźne spodnie i koszulkę. Wcześniej rozłożył śpiwór i właśnie się do niego wczłapał.
Nie wiedział, na co czekał. Nadal się do niej nie odezwał, choć chciał, ale za cholerę nie miał pojęcia jak, a, nawiązując do poprzedniej kłótni, wolał milczeć, niż powiedzieć kilka słów za dużo. Tak właśnie wyglądała jego strategia, co ona odbierała jednak zupełnie inaczej.
Naprawdę miała wiele powodów do rozmyślań, ale widząc niedopięty śpiwór jounina oraz jego samego, gdy leżał na plecach z ręką pod głową i patrzył w ledwo widoczne gwiazdy, coś w niej pękło. Ocknęła się, widząc jak kreśli coś palcem na korze drzewa. Zmrużyła oczy na widok jasnego światełka uciekającego spod jego opuszków. Nie wiedziała, co to było. Może nie kipiała z niej ciekawość, a jej zaintrygowanie nie sięgało zenitu, lecz… nie chciała być teraz sama. Po prostu. Taka zwykła, żałosna słabość zawładnęła nią, podrywając na nogi, prowadząc wprost na niego.
Nic nie mówiąc położyła się obok niego, zakopując się w śpiwór.
Przystał na jej ultimatum? Przystał. Zero zobowiązań i wyrzutów sumienia, dokładnie tak, Sakura.
Kakashi nie spodziewał się, że podejdzie bez słowa i perfidnie prawie wypchnie go ze śpiwora. Mimo to nie protestował. Czuł, że był jej coś winien, czego nie mógł spłacić jedynie kilkoma nocami z nią w ramionach. Zawiódł ją nie tylko wczoraj, ale i wiele razy wcześniej, co uświadomił sobie dopiero ostatnio.
Idąc tym tokiem rozumowania, bez zbędnych gestów przyciągnął ją do siebie - wcale nie musiał się z nią szarpać, gdyż sama ułatwiła mu robotę wtulając się w jego tors, przerzucając przez niego jedną rękę. Oparła głowę na jego ramieniu, a on wolną dłonią naciągnął na nich śpiwór.
Ninken czuwający za jednym z drzew bezustannie lustrował otoczenie, dzięki czemu Hatake względnie spokojny usnął z Sakurą w ramionach, myśląc jedynie o tym, że w sumie, to mógłby się do tego przyzwyczaić.

Kakashi zbudził się nagle, czując sygnał ostrzegawczy jednego z psów. Spojrzał na Sakurę, która kurczowo trzymając się jego klatki piersiowej mamrotała coś po nosem, drżąc delikatnie. On tylko przyciągnął ją do siebie, przykładając usta do jej włosów, chcąc, aby się uspokoiła.
Rozglądał się i w końcu dostrzegł. Skradała się do nich jakaś zgarbiona postać. Robiła to trochę nieudolnie, bo dźwięk łamanych gałęzi dość wyraźnie sygnalizował Hatake pojawienie się nieproszonego gościa. Jounin, nie tracąc czasu, wykonał kage bunshin no jutsu. Jego kopia również nie patrzyła pod nogi i uciekała, głośno dając znać o swoim położeniu. Wróg nabrał się na przynętę, ruszając biegiem za imitacją.
Kakashi czekał w pogotowiu, jednak agresor nie powrócił. Postanowił nic nie mówić o tym Sakurze, aby zbytnio jej nie denerwować. Kimkolwiek był skradający się człowiek, zniknął. Mimo tego Hatake nie potrafił usnąć. Był zmęczony, ziewał, ale za nic nie potrafił.
Słońce poczęło wstawać jakieś dwie godziny później. Przez ten czas Sakura nawet na chwilę nie odlepiła się od jego ciała, wręcz przeciwnie zdawała się po prostu nie być do tego zdolna. Przywarła do niego i prawie cały czas drżała, choć wcale nie było jej zimno. Zastanawiał się, co takiego jej się śniło. Co wracało, nie pozwalając spokojnie spać, wymagając potrzeby spania z kimś.
I nie dowiedział się, co nie znaczyło, że ona tego nie przeżyła.
***
Leżymy na łące. A to pierwszy raz, kiedy leżymy na łące, wiesz? Nigdy wcześniej nam się to nie zdarzyło. Zawsze spotykaliśmy się w jakichś ciemnych i tajemnych kryjówkach, po których się maniakalnie kryłeś, a ja przystawałam na twoje dziwactwa. Nadal to robię, bo po części to lubię - małej, bo małej, ale istniejącej. Chyba dla takich momentów wciąż przy tobie trwam.
Leżę z głową na twoim ramieniu z jedną ręką przerzuconą przez twój tors. Ty natomiast leżysz na plecach z ręką pod karkiem, patrząc się w bezchmurne, popołudniowe niebo. Cisza między nami jest taka… akurat. Nie wiem, o czym myślisz, lecz na chwilę obecną nie potrzebuję tego wiedzieć. Wtulanie się w ciebie i dyskretne spojrzenia na twoją zapatrzoną twarz mi wystarczają. Lubię to robić; wpatrywać się w ciebie, gdy nie patrzysz.
Łapiesz mnie na tym. Spuszczam wzrok niczym przyłapane na gorącym uczynku dziecko. Trochę mi głupio z tego powodu, przecież nie jesteś moim ojcem.
- Przez ciebie jestem niespokojny.
- Co masz na myśli?
- Długo się nad tym zastanawiałem i nadal nie wiem, dlaczego po prostu nie rozkażę ci odejść, żeby samemu wrócić do treningów. To tak, jakbyś dawała mi niepokój.
- Wolisz, żebyśmy się mijali? - mówię, bojąc się, potwierdzenia.
- Sam nie wiem. Niepokoju mam już wystarczająco dużo.
- Całe życie idziesz pod wiatr, we dwójkę jest łatwiej.
- Błąd. - Marszczę brwi, ale nie wzdycham. Staram się prawie nie zareagować. - Ludzie są jednym, wielkim błędem.
- Nie. To ludzie popełniają błędy, nie są nimi.
- Są. Ty jesteś moim błędem.
To chyba ten moment, kiedy mi przykro.
A może jednak nie? Jesteś moim błędem. Więc jeśli już wiesz, jak mnie postrzegasz, to dlaczego wciąż powielasz te wykroczenia? Jesteś moim błędem. Wciąż doprowadzasz do spotkań, których wyczekuję jak nic innego? Wiesz o tym, wiesz, jak bardzo chcę spędzać z tobą czas, chcę mieć cięć blisko. Jesteś moim błędem. Tak bardzo, że nie mogę złapać tchu. A ty to lubisz.
Lubisz tą moją niemoc.
Jesteś moim błędem.
- Czasami mam ochotę zabijać - mówisz, a ja przymykam powieki, odsuwając poprzednie myśli na bok.
- Czasami?
- Tak, czasami.
- Tak bez powodu?
- Powód zawsze się znajdzie. - Uśmiechasz się pod nosem, a ja śmieję się cicho w twoją koszulę. Jest biała, uwielbiam cię w niej.
- Ale kończy się na chęciach, czy…
- Z reguły na chęciach się zaczyna, a na czynach się kończy - ucinasz, a ja spinam się, nagle przejęta swoim losem na tyle, coby skierować choćby szczątkowe zainteresowanie na własną osobę i to, czy właśnie nie najdzie cię chętka na podcięcie przypadkowego gardła.
- To się ceni - mruczę cicho, zamykając oczy.
- Co masz na myśli?
- Ogrom ludzi mówi, że coś chce, mówi, że wie.
- Nie rozumiem.
Mam uczyć cię życia, Sasuke? Naprawdę?
- Gdy coś spieprzą, z rozmachem większym czy mniejszym - nieważne, prędzej czy później usłyszysz: wiem, że źle wyszło. Chciałem, żeby było inaczej.
- I do czego to prowadzi?
- Do tego, że nic z tym nie robią. Jedynie mówią.
Milkniesz na chwilę, wpadasz w zadumę, a ja zastanawiam się nad własnymi słowami, nie będąc pewna, czy na pewno użyłam tych stosownych.
- Wiesz, że właśnie usprawiedliwiasz zabijanie?
- Im szybciej pojmiesz istotę ogółu, tym szybciej zaczniesz działać.
- Lepiej późno niż wcale? - Chyba łapiesz o co mi chodziło, ale muszę cię rozczarować.
- Czasami lepiej wcale niż późno.
***
Kolejny dzień był milczący, tak samo jak następne dwa. Oboje nudzili się okropnie, jednak nie chcieli rozmawiać. Sądzili, że na chwilę obecną nie wyjdzie z tego nic dobrego. A czasami przecież starczy jedno słowo, jeden gest by zapomnieć całe zło.
Czasami.
Piątego dnia wędrówki w końcu zawitali w Góry Taiyo. Łańcuch górski rozpościerał się przed nimi jak źle uprasowane prześcieradło poprzecierane zielonymi plamami. Ruszyli do Deszczu na skróty. Sakura wydedukowała już, że kierowali się ku przełęczy Shi. Okryta mroczną sławą przełęcz nie napawała jej jakimś szczególnym strachem. Raczej robił to fakt całkowitego odseparowania od cywilizacji. Kilka godzin temu przestali mijać jakiekolwiek domy, zostając skazani jedynie na siebie, a ona nie wiedziała, czy była na to gotowa.
- Potrzebujesz stanąć? - spytał, gdy z dwóch stron otaczała ich ściana gór, gdyż znajdowali się w  wąwozie. Zieleń dookoła kwitła, urozmaicając skalisty teren życiem. Dróżka, którą szli czasami niknęła wśród zarośli, przez co Kakashi szedł pierwszy, aby ją utorować.
Sakura miała dość latających robali. Nie bała się ich, ale denerwowały ją cholernie, przez co stała się drażliwa. Strzepywała je z ramion, próbowała ubić w jakiś sposób, ale każda jej ekspedycja ku uśmierceniu owada kończyła się fiaskiem, co irytowało ją jeszcze bardziej. Jedynie świadomość, że kiedy tylko przejdą góry Wioska Deszczu nie będzie już tak daleko pozwalała jej uspokajać się co jakiś czas, bo przecież nie można było się tylko wściekać.
Kakashiego bawiły jej perypetie, bo do niego owady nie podlatywały. Raz na jakiś czas, gdy wchodził głębiej w trawy, coś zaswędziało go w łydkę, czy dłoń, ale to wszystko. Za to wściekłość Haruno i zaczerwienione od słońca policzki naprawdę dostarczały mu frajdy. Blada cera dziewczyny, nieprzyzwyczajona do takiego upału, protestowała. Nie opalała się ładnie, na brązowo, ale za to pozwalała sobie na wszystkie odcienie czerwieni, co z jej różowymi włosami wyglądało po prostu śmiesznie.
Szli tak już trzecią godzinę i oboje mieli dosyć. Gdy w końcu ujrzeli przed sobą połać łąki, odetchnęli. Tak naprawdę mogli jeszcze dziś minąć przełęcz i dostać się na drugą stronę gór, ale byli tak zmęczeni - a Sakura poddenerwowana - że myśl o dalszej wędrówce nie wchodziła w grę.
Rozłożyli się pod wiekowym dębem, skąd swobodnie widzieli rozpościerają się przed nimi ogromną polanę. Wąwóz miał całkiem dobry przewiew, dzięki czemu nie usmażyli się żywcem, a było to bliskie spełnienia, zważywszy na ostro prażące słońce. Oparli się o gruby konar i siedzieli w ciszy, próbując uspokoić oddechy.
Widok, który mieli przed sobą mógł zapierać dech w piersiach, ale żeby to zrobić, obiekty zachwytu musiałyby mieć na to chociaż odrobinę siły, a oni padli jak muchy.
- Ten upał jest nie do wytrzymania -  sapnęła Sakura, zdejmując bluzkę. Położyła się na niej w samym staniku i zamknęła oczy, próbując wyregulować pracę organizmu, a było to dość ciężkie, bo nie miała obok siebie niedołężnego starca, a przystojnego mężczyznę, od którego czasami nie potrafiła oderwać wzroku.
Czasami.
Potrząsnęła głową, macając na ślepo plecak w poszukiwaniu butelki. Gdy właśnie dotknęła korka, poczuła chluśnięcie wody na brzuchu i instynktownie podniosła się do siadu. Nie omieszkała sobie nawet pisnąć.
- Co robisz?!
- Nie mogłem się powstrzymać. - Kakashi zaśmiał się krótko, ale dość szybko powrócił do obserwowania nieba.
- Nie masz wrażenia, że coś jest nie tak? - mruknęła dziewczyna, czując jak kropelki wody wędrują po jej skórze, aby w końcu po chwili wsiąknąć w trawę. Uniosła lekko biodra do góry, wyprężając kręgosłup. Odetchnęła głęboko, ale szybko spięła się, a nie chcąc wychodzić na panikarę, próbowała się nie ruszać.
- Co robisz? - spytała, czując delikatne muśnięcia obcych ust na brzuchu.
Choć czy znowu też takich obcych?
- Odbieram swoją część umowy - mruknął, na co ona odchyliła lekko głowę do tyłu, doświadczając zapomnianego po części dotyku.
Trawa pod wpływem wiatru trącała dziewczynę. Łaskotała ją, przez co ruszała się niespokojnie, a on, nie tracąc chwili, natychmiast z tego skorzystał. Nachylił się nad nią, obdarzając mocnym chwytem jej biodra, nie odrywając ust od jej skóry.
- Tego nie było w umowie - powiedziała, subtelnie wijąc się pod jego dotykiem, choć wcześniej obiecywała sobie, że do tego nie doprowadzi.
- Czas to zmienić.
Znów zdjął maskę.
Ten widok hipnotyzował jej zielone tęczówki, które śledziły jego ruchy: powolne, delikatne, przemyślane. Wizja nachylającego się nad nią Hatake, jego nagich, muskularnych ramion, szarych włosów i czarnych oczu, które uniosły się na nią, zapierał dech. To było niecodzienne, takie inne. Wciąż się nie podniósł, wciąż jego usta były niebezpiecznie blisko jej skóry, ale mimo tego nie potrafiła oderwać od niego wzroku. Wyraźnie czekał na jej ruch, chciał wiedzieć, że nie była to tylko jego inicjatywa.
To było dziwne, ale i ona tego chciała, choć bała się przyznać.
Zamiast mówić, przyciągnęła go do siebie za szyję. Dał się prowadzić, opierając ręce po obu stronach jej głowy. Zawisł nad nią na moment, trącając lekko nosem. Gdy oddychał, jego klatka piersiowa ścierała się z jej, a krople wody znaczyły już ich oboje.
- Umowa stoi? - spytał cicho, a jego oddech drażnił jej skórę. Sama oddychała szybko, nie do końca panując nad swoimi ruchami.
Nie czekała. Nie odpowiedziała. Po prostu go pocałowała.
Przywarł do niej tak samo tęskno jak ostatnio. Szukał czegoś między sobą, a nią, jakiejś więzi. Szukał ustami, badał dotykiem, gonił ją, bo wymykała mu się z rąk. Lgnął do niej, choć nadal nie miał pojęcia, dlaczego. Ostatnio jasno postawił sprawę, odmówił, świadomie, dość pretensjonalnie. Dziś nie chciał tego robić, chciał jej smakować póki mógł, bo wiedział, że nie potrwa to wiecznie. Kochała innego, a on nie miał prawa jej tego zabronić.
Westchnęła prosto w jego usta.
Poczuł, jak jej ciało przechodzi dreszcz, jak drga niespokojnie, gdy jego ręka gubi się w okolicach jej piersi. Warknął cicho i naparł na nią mocniej, kiedy pociągnęła go za włosy. Przygryzła jego wargę, co rozjuszyło go tylko jeszcze bardz…
Odskoczył i zasłonił ją sobą, lecz to nie na niego został skierowany atak.
Przeciągły krzyk drażnił ich uszy, aż nie usłyszeli jak coś z głośnym łoskotem upada na ziemię.
- Nie ruszaj się stąd - powiedział, idąc ku dziwnemu kształtowi leżącemu na łące.
Starał się uspokoić, realnie ocenić sytuację, ale nie mógł się skupić. Wciąż miał na ustach smak jej ust.  
Lecz im bliżej podchodził, tym bardziej miał ochotę się oddalić.
Kolejny krzyk. I kolejny, i kolejny.
Cztery ciała upadły w promieniu pięćdziesięciu metrów.
- Kakashi, co się dzieje?! - krzyknęła, ale pozostała w miejscu, tak, jak jej kazał.
Hatake spojrzał w górę. Wcześniej nie zwrócił uwagi na długi, różny od innych cień. Znajdowali się w wąwozie. Z dwóch stron otaczały ich góry. Jednak z jednej, z tej, na której się rozłożyli, wystawała taka część… jakby skalna droga bez podpory. Nad jego głową rozciągał się długi pazur skalny, a na jego końcu, daleko, wysoko w górze powiewał płaszcz osoby, która zrzuciła stamtąd inne cztery.
Nie wiedział, jak to opisać.
- Kakash… - Podeszła. Nie zatrzymywał jej już.
Rozpłaszczone, rozlazłe ciała leżały u ich stóp. Miały skrępowane nadgarstki, a raczej to, co z nich zostało. Nie dało się rozpoznać twarzy. Wszyscy ubrani byli w jakieś czarne szmaty, na nogach nie mieli obuwia.
- To musieli być jacyś jeńcy - powiedziała cicho Haruno, zakładając ręce na piersi.
- Albo więźniowie.
- Teraz to już bez znaczenia.
Nie wiedzieli co zrobić, oboje. Postać, stojąca uprzednio na wyłomie, zniknęła. Hatake nie mógł ruszyć w pościg za tajemniczym gościem, bo nie mógł zostawić Sakury samej, tym bardziej z dwoma plecakami.
- Musimy ich pochować - mruknęła dziewczyna i odwróciła głowę w bok.
- Ja się tym zajmę.
Spojrzeli za siebie.
Stał za nimi może pięćdziesięcioletni mężczyzna. W ręku miał łopatę, a na głowie słomkowy kapelusz chroniący przed słońcem. Za duża ciemna koszula luźno zwisała z jego ramion, a krótkie, matowe spodenki były lekko pobrudzone.
- Czego tu szukacie? - spytał i minął ich, podchodząc do najbliższego ciała. Dopiero z bliska zobaczyli, że nie ma on jednego oka.
- Jesteśmy przejazdem - zaczął Kakashi, uciszając Sakurę dłonią.
- O, to tak, jak ja kiedyś - zaśmiał się nieznajomy, łapiąc pierwszego trupa za nogę. Ciało rozdarło się w połowie, a bulgoczący dźwięk przyprawił ich o mdłości. Sakura zacisnęła pięści. - Dawno nie spotkałem już desperatów, chcących przeprawić się przez Przełęcz Shi.
- Dlaczego?
Mężczyzna zaczął iść, nadal ciągnąc za sobą część tułowia za sobą. Kakashi znów uspokoił Sakurę gestem.
- Nie widzisz pan, co tu się dzieje? - Wskazał na ciało.
- Właśnie widzę i głęboko się zastanawiam.
- To miejsce ma trochę diabelną sławę. - Hatake ruszył na Mrocznym Żniwiarzem, na co Haruno podreptała za nim. - Wiecie czemu?
- Mogę tylko zgadywać - odparł zimno Kakashi, nie mając najmniejszego humoru do żartów.
- Za wiele wam nie powiem. Jestem tylko najemnikiem. Sprzątam tu od trzech lat, a w zamian dostarczają mi książki i jedzenie. Czy to nie piękne? Nikt mi nie przeszkadza, mogę czytać całymi dniami.
Jedna noga oderwała się, ale on nie zwrócił na to uwagi.
- Kto cię wynajął?
- Imię mam, chłystku. Yolesh, miło mi.
- Taren, mi również - odpowiedział Kakashi, próbując doszukać się w tym wszystkim jakiegokolwiek sensu.
- Nie wiem, kto mnie wynajął. Jestem prostym człowiekiem. Płacą, to robię.
- Jesteś grabarzem. - Głos jounina przeciął powietrze. - Nie interesuje cię, kogo chowasz?
- Nieszczególnie.
Weszli do ukrytej za krzakami jaskini. Była dość niska, ale szeroka. W środku panował przyjemny chłód, co chociaż częściowo ich rozluźniło, lecz była to bardzo, bardzo mała część.
- Ilu już pochowałeś?
- A zaraz zobaczysz - odparł Yolesh, wciąż ciągnąc za sobą trupią nogę i część biodra, z której wystawały flaki, znacząc obrzydliwą trasę aż od samego początku. Sakura miała przemożną ochotę zwrócić obiad, a Kakashi wcale nie czuł się lepiej.
- Co masz na myśli?
- To.
Skręcili w lewo. Ich oczom ukazała się wysoka krypta. Jakimś cudem szczelinami skalnymi wpadało do środka światło, dzięki czemu promienie słońca tańczyły po ścianach, odbijając się od kropel wody, skapujących ze skalnych sopli w dziurę wypełnioną wodą, o maksymalnie metrowej średnicy.
Krajobraz był  przepiękny, gdyby nie setki krzyży wbitych w ziemię.
- Co to jest? - Sakura jęknęła, przykładając dłoń do ust.
- Teren Yolesha - mruknął właściciel owego imienia, wrzucając przytachany kawałek trupa do dziury pod ścianą. Była wąska, ale głęboka. W sam raz, aby wrzucić tam rozczłonkowane ciało.
- Kto jest za to odpowiedzialny? - spytał Kakashi, siląc się na spokojny ton.
Taką ilość śmierci w jednym miejscu Hatake czuł jedynie podczas Wielkiej Wojny, a mimo to światło nie sięgało końca krypty. Widział tylko cienie ukrytych w czeluściach krzyży.
- Za łąkę bójców? A cholera wie - mruknął grabarz, wyciarając ręce o spodnie. - Zawsze to brudzą, ech.
- Więc od tego ma brudne spodnie, od krwi - szepnęła Sakura, w której buzowały same negatywne emocje.
- Czemu “łąka bójców”?
Ponownie ruszyli ku wyjściu z krypty, kierując się na dwór.
- Bo nie wszyscy, co ich tu zworzę, to nie chcieli umierać. Podobno to mordercy, zabójcy. Ale są też i samobójcy. Zawsze są inaczej ubrani i nie mają powiązanych rąk. A łąka, to łąka. Doszedłem więc do wniosków, że “Łąka bójców” będzie idealna.
- Musimy dowiedzieć się, o co tu chodzi. Nie podoba mi się to - powiedziała Sakura, na co jounin skinął głową.
- Na pewno nie powiesz nam, kto cię wynajął?
- Nie powiem, bo nie wiem. - Yolesh wzruszył ramionami i spojrzał na nic taksująco. - A wy co tu w ogóle robicie?
- Podróżujemy. - Kakashi uprzedził towarzyszkę, chcąc jednak wyciągnąć z mężczyzny informacje.
- Wszyscy wiedzą, że Przełęcz Shi jest zabójcza. Też chcecie skończyć jak oni?
- Nie mamy najmniejszego zamiaru.
- Więc?
- Dlaczego ta przełęcz aż tak bardzo cię przeraża?
- Przecież trzy lata temu miała tu miejsce wielka masakra. - Podrapał się po karku i odpędził natrętną muchę. - Trupy, które spadły wpadając do rzeki nadal czasami zaskakują rybaków, gdy zamiast karpi wyciągaja kości.
- Mów dalej.
- Jechała tędy kiedyś karawana. Była ogromna, wiozła bardzo cenne towary. Jechała tędy, bo zapuszczało się tu naprawdę niewielu, więc i prawdopodobieństwo napadu malało. A potem coś opętało wszystkich. Zaczęli wbiegać w przepaść, zrzucać wozy, wszystko. Miotali się w popłochu. Przeszło to do historii jako Szaleństwo Shi, Szaleństwo Śmierci.
Milczeli przez chwilę.
- Skąd możesz to wiedzieć? - spytała Sakura, której podejrzliwość nie dawała spokoju.
- Bo byłem jedynym, który nie skoczył.
Kakashi momentalnie cofnął się o krok. Haruno również czekała w gotowości.
- Przekupili cię?
- Nie musieli. Zgłosiłem się na ochotnika.
Oko Yolesha zaczęło zmieniać barwę. Z jasnego, zaczęło tracić źrenicę, stając się trupio blade.
- Jak daleko mamy do plecaków? - spytał szybko Kakashi, gdy ziemia zatrzęsła się, a umazane od krwi spodnie grabarza poczęły w nią wrastać, wypychając właściciela do góry.
- Daleko - rzuciła, a łąka pękła w pół.
Kamienie zaczęły się obruszać, a grunt uciekać spod nóg. Oboje wyskoczyli, aby zatrzymać się na jakimś stabilnym elemencie, ale okazało się to niemożliwe. Wszystko zaczęło się ruszać, wszystko zaczęło ich atakować. Zmęczeni, ale wciąż czujni omijali lecące w ich stronę głazy, lecz prócz uników nie chcieli ryzykować niczego więcej. Nie mieli jak się ze sobą skontaktować. Rumor pękających gór był nie do przekrzyczenia. Yolesh zniknął z ich pola widzenia, a kamienie nadal nacierały.
Kakashi o mały włos nie oberwał jednym wprost w klatkę piersiową. Kątem oka spojrzał na Sakurę, która z coraz większymi problemami unikała pocisków. Hatake zacisnął zęby. Dzięki sharinganowi widział kamień, którego ona widzieć nie mogła, bo była ustawiona do niego bokiem. Krzyknął, ale go nie usłyszała. Rzucił się w jej stronę o sekundę za późno. Oberwała w głowę, a on znów krzyknął. W ostatniej chwili uchronił ją przed upadkiem, na siebie przyjmując uderzenie. Głazy natychmiast skierowały się na nich. Kakashi przeturlał się z Sakurą w ramionach i złożył pieczęć teleportacji.
Zniknęli.

Upadł tak mocno, że aż stracił dech. Musiał odczekać chwilę, ale dotarło do niego to, co stało się dosłownie przed momentem i spowodowało to, że natychmiast podniósł się do siadu. Sakura leżała bezwiednie w jego rękach, a z jej skroni spływała strużka krwi.
Ogarnęło go przerażenie, takie rzeczywiste. A tak naprawdę, to ogarnęła go paranoja. Gai też leżał bezbronnie w jego rękach i też z powodu jego błędnej oceny sytuacji. Nie mógł przeżyć tego po raz kolejny. Rin, Obito, Gai, nie. To było za dużo, wystarczająco.
Musiał coś zrobić.
- Sakura, otwórz oczy, wstawaj. - Potrząsnął nią delikatnie, ale ta tylko obsunęła się z jego kolan, nadal nie odzyskując przytomności.
A potem zaczęła krzyczeć.
Wygięła się w pół, szybko otwierając oczy. Przeszedł ją jakiś prąd, powodując chwilowe drgawki. Kakashi nie miał pojęcia, co się z nią działo. Starał trzymać ją w ramionach, aby nic sobie nie zrobiła, ale ten trans, w który wpadła, zaczynał wymykać się spod kontroli.
Przestała.
Znów stała się bezładna, a on przyciągnął ją do piersi, całując jej włosy. Nie mieli bagażu, nie mieli jedzenia i picia, Hatake nawet nie miał koszulki. Rozejrzał się dookoła, ale widział jedynie las pełen iglastych drzew i przebijające się przez gałęzie promienie zachodzącego słońca.
Pogłaskał jej policzek, nie mając pojęcia, w którą stronę ruszyć. Był sparaliżowany, miał wrażenie, jakby cofnął się o kilka lat wstecz i był tak samo bezradny jak wtedy. Chciał się napić, uchlać tak, żeby o tym nie myśleć, nie myśleć o niczym. Żeby zniknąć.
I wtedy zobaczył przed sobą kobietę w bladej sukni, o oczach koloru krystalicznego strumienia. Wydawało mu się, że widzi anioła; że stroi przed nim ona.
Poczuł ruch na swoich rękach. Niczym w maniakach spojrzał na dziewczynę, którą wciąż trzymał w ramionach, a potem znów na nią, i wtedy ta, której krew miał na dłoniach, otworzyła oczy i spojrzała na niego matowymi tęczówkami.
- Kim jesteś?
by Akemii Nikiro

***
Bang, bang!
Rozdział miał pojawić się co najmniej dwie godziny temu, lecz z racji, że moja rodzicielka jest osobą bardzo upartą i pewną moich planów bez konsultacji ze mną, nie mogłam dodać notki wtedy, kiedy to zapowiedziałam. Także przepraszam, z pokorą proszę o wybaczenie.
No, akcja ruszyła. Tak, jak obiecałam. Mam nadzieję, ze nie zanudziłam. Starałam się z całego serca.
Shi - z jap. śmierć


-

17 komentarzy:

  1. O rany, to było zajebiste.
    Zapewne gdyby końcówka tak mnie nie poruszyła napisałabym coś ambitniejszego, ale... Sama rozumiesz. Nie mogę sobie wyobrazić, jak to się dalej potoczy, gdy Sakura utraciła pamięć. Przecież zapomni o wszystkich swoich dotychczasowych planach, a przede wszystkim o tym, co jest jej prawdziwym celem, czyli Sasek ofc. Mam nadzieję, że to tylko taka krótkotrwała amnezja xD
    Dobra, nie rozpisuję się już. Weny, moja droga, i do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba rozumiem, przynajmniej tak mi się zdaje xD
      Zapomnienie ma wielkie możliwości, aż sama do końca nie wiem, co z tym zrobię...
      Dziękuję serdecznie :3

      Usuń
  2. Na Twojego bloga trafiłam już jakiś czas temu, ale pewne wydarzenia w moim życiu tak mną zawirowały, że zapomniałam skomentować. Także nadrabiam teraz, wybacz.
    Jakiś czas temu szukałam dobrego KakaSaku, co okazało się tak piekielnie trudne, że prawie niemożliwe. Od zawsze opowiadania z tą parą były zaledwie kroplą w morzu FF "Naruto". Jednak któregoś dnia trafiłam na Twój blog i oniemiałam!
    Pokochałam Twój styl pisania oraz fabułę Egzorcysty Wspomnień. Urzekło mnie to jak opisujesz relację między bohaterami, jak skupiasz się na ich przeżyciach wewnętrznych! Robisz to tak realistycznie, że bez problemu można odczuwać emocje postaci. A w zupełności zachwyciło mnie to jak opisujesz chemię między Kakashi'm a Sakurą, jak podchodzisz do tematu ich dość skomplikowanej relacji. Oboje "opętani" przez swoją dawną miłość, oboje niezwykle samotni.
    Sakura miejscami irytuje mnie zachowaniem względem Sasuke, ale potrafię ją zrozumieć. Miłość oraz pożądanie potrafią zrobić z mózgu sito, wyłączają racjonalne myślenie i idealnie potrafisz to opisać. Jestem niezmiernie ciekawa czy Sasuke dowie się o tym, że Sakura ma takie a nie inne relacje z Kakashi'm i - jeżeli tak - jaka będzie jego reakcja. Sasuke jest tutaj dodatkową tajemnicą, zagadką, którą chciałabym poznać.
    I jeszcze ten motyw z matką Sakury! Szczęka roztrzaskała mi się o podłogę i musiałam zbierać ją szufelką. W życiu bym nie wymyśliła takiego scenariusza.
    Podoba mi się to, że postaci nie są idealna. Kakashi popadający w alkoholizm, Sakura uparcie pogrążająca się w toksyczny związek z Uchihą, łamanie prawa w celu odkrycia prawdy. To wszystko sprawia, że bohaterowie tego opowiadania są ciekawsi i bliżsi czytelnikowi.
    Motyw z tajemniczą organizacją, momenty, w których bohaterowie są bliscy obłędu oraz nutka pikanterii sprawia, że z niecierpliwością wyczekuję kolejnych rozdziałów.
    W rozdziale drugim coś stało się z kolorem czcionki -jest czarna, przez co w ogóle nieczytelna. Trzeba zaznaczać sobie tekst, aby w ogóle przeczytać treść rozdziału.
    Nadmienię jeszcze, że jestem również czytelniczką "Kesshite ni" oraz pochłonęłam także "Carousel of chances SS". Odnośnie "Kesshite ni" podoba mi się to połączenie opowiadania z "Egzorcystą Wspomnień", "Carousel od chances SS" był dla mnie pewną odskocznią, komedią, którą pochłonęłam w tempie ekspresowym, gdy byłam na chorobowym. I chociaż znalazłam tam kilka niedociągnięć to przymykałam na nie oko, bo tak jak już wspomniałam, traktowałam tamto opowiadanie z przymrużeniem oka.
    Mam zamiar jeszcze zabrać się za czytanie "Nine Crimes SS" ale na razie muszę uporać się z własnym rozdziałem.
    Rozdziały na "Kesshite ni" będę komentować z kolejnym nowym rozdziałem, a opinie o "Nine Crimes SS" zostawię pod Epilogiem ^ ^
    Pozdrawiam, życzę weny,
    Twoja nowa czytelniczka :)
    www.break-me-hatake.blogspot.com
    PS: Przepraszam za treść, wyszło mi takie masło maślane *drapie się po głowie*. Mam jednak nadzieję, że przynajmniej część treści mojego komentarza jest zrozumiała xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ło losie. Od dzisiaj wierzę w przeznaczenie, totalnie. Wczoraj - czytaj dzisiaj o 2 w nocy - buszowałam po spisach blogów, aby dodać informacje o nowym rozdziale. Trafiłam na adnotację o twoim, weszłam i zaobserwowałam, aby o nim nie zapomnieć. A dziś, trzynaście godzin później, ty okazujesz się być moją czytelniczką.
      Przypadek?
      Och, tyle cudownych komplementów. Aż chce się pisać! Naprawdę. Szczególnie, że ostatnio chyba zaczęłam tracić do tego serce.
      Sakura, tak. Ona jest z gruntu irytująca. To tak oczywiste, jak fakt, że ma różowe włosy. Chciałam, żeby choć trochę przypominała tą wykreowaną przez Kishimoto, bo przecież ta prawdziwa to ślepo zakochana trzpiotka, która na każdym kroku wzdycha za Uchihą, pada mu do nóg i rzuca się do ratowania go w najmniej potrzebnym momencie tylko po to, aby potem on - z gracją mniejszą bądź większą - uratował ją.
      Bardzo się cieszę, że doceniłaś moje starania w kwestii nieidealizowania postaci. Cholernie staram się, żeby ich wady były widoczne, bo co za dużo to nie zdrowo - patrz Karuzela.
      Karuzela, jako historia, jest w porządku. Jednak... nie mam serca znów jej przeczytać, bo chyba to serce by mi pękło. Jest tam tyle naciąganych sytuacji, dziecinnych zachowań i tekstów, że naprawdę padłabym trupem z napisem na czole: kill me, now - a znając życie znalazłby się ktoś, kto by mnie chętnie dobił XD
      Miłość oraz pożądanie jeśli zrobią z mózgu sito to jest jeszcze względnie dobrze. Gorzej, jak już nawet nie ma czego zbierać. Wtedy jest to już porażka na całej linii. Dziękuję także bardzo za to przymykanie oka, bo jest na co xD
      Dzięki też za zwrócenie uwagi z drugim rozdziałem. Zaraz myknę i poprawię czcionkę :3
      Och, czytelniczka Kesshite! A więc ktoś tam w ogóle zagląda. Kamień z serca! Naprawdę myślałam, że piszę to tylko dla siebie. Zrobiłaś mi bardzo miłą niespodziankę.
      Jestem bardzo ciekawa twojej opinii o 9c. Możesz mnie tam zjechać równo, taka próba sił :> Zawitam do ciebie w najbliższym czasie i zamierzam zrobić tam niezłą rozróbę!
      Cała treść jest zrozumiała i niezwykle mnie satysfakcjonująca :)
      Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
    2. Przypadek? Nie sądzę :D xD
      Większość moich znajomych powtarza mi, że mam zajebiste wyczucie czasu xD
      Mam nadzieję, że jednak nie stracisz serca do pisania - inaczej, obiecuję, znajdę Cię i nakopię Ci do tyłka tak, że mózg uszami wypłynie. Twoje opowiadania (a szczególnie Egzorcysta i Kesshite) są genialne i chyba zejdę na zawał jeżeli mega długo nie będzie żadnego rozdziału. Zbyt mało jest takich blogów! Serio.
      Co do irytującej Sakury - miejscami tak mnie denerwuje, że mam ochotę powyrywać jej te różowe kłaki xD Ale nadrabia swoim zachowaniem, więc mimo wszystko lubię Twoją Sakurę. Ale co do jej roli w M&A masz całkowitą rację, często bardziej przeszkadza niż pomaga.
      Znam to doskonale! Mam też kilka takich opowiadań, zwłaszcza tych pisanych x lat temu, że załamałabym się psychicznie po przeczytaniu ich. Ale Karuzela była dla mnie miłą odskocznią, traktowałam ją jak komedię i w tej roli sprawdziła się świetnie :)
      Kocham Kesshite! Nie dość, że Itachi jest jedną z moich ulubionych postaci to strasznie polubiłam Twoją główną bohaterkę. Poza tym ten wspólnym wątek z Egzorcystą niezwykle mnie intryguje. To opowiadanie oraz Egzorcystę kocham za fabułę i Twój styl pisania <3
      Niestety doskwiera mi brak czasu - praca, dom, ukochany, znajomi i jeszcze raz praca, aż się czasami sama sobie dziwię, że znajduję czas na czytanie blogów i pisanie własnych opowiadań. I czasami próbuje zaoszczędzić go na komentowaniu.
      Co do mojej opinii na temat 9c, wypowiem się dopiero po przeczytaniu, bo na razie nie tknęłam jeszcze nawet prologu xD Powrót po chorobowym do pracy bywa ciężki xD
      Mam zacząć się bać? *unosi brew* :D
      Pozdrawiam i życzę weny :3

      Usuń
    3. Ewentualnie zrzekam się odpowiedzialności, jeśli chodzi o ten możliwy zawał XD
      Ja chyba nie będę uciekać w tę odskocznię, bo pęknę. Ale może... kiedyś. Chciałam sobie podrukować te opowiadania i gdzieś pochować. Wtedy chyba będę musiała się z nią zmierzyć.
      Itachi jest najlepszą postacią pod słońcem. Mogłabym o nim pisać i pisać, i chyba to zrobię nawet dziś xd
      Rozumiem ten brak czasu i całkowicie szanuję. Też jestem zawalona różnorodną robotą, więc wynajdowanie czasu na klepanie w klawiaturkę nie jest łatwe.
      Szybkiego powrotu do zdrowia!
      Musisz się bać, kochana B|
      Pozdrawiam również :3

      Usuń
  3. No chyba Ci się w dupie poprzewracało, skoro zakończyłaś w ten sposób. ;__;
    Niech ona już oleje tego Saska, bo typa nie znoszę. Ma przy sobie kogoś stokroć lepszego więc niech się. na nim skupi.
    Momencik w przełęczy, ooo mrrr. <3 Jak zwykle ktoś musiał się wpieprzyć między wódkę a zakąskę. Ale przynajmniej zrobiło mi się jeszcze bardziej ciekawie.

    Pomysł na przełęcz Shi bardzo ciekawy, wraz ze swoją historią i Yoleshem. Także jak dla mnie wieeelki plusior dla całości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja dupa ma się bardzo dobrze, ot co!
      Olanie Uchihów nie jest takie proste, sprawdzone info. To, że ma kogoś lepszego nie znaczy, że z tego skorzysta. Coś o tym wiem, tym bardziej sprawdzone info xD
      Bejbe, czas na przełęcz dopiero nadejdzie. To był dopiero wąwóz :3
      Yolesh to zgrzybiały farmer, który kojarzy mi się z właścicielem Chojraka. Smród, brud i ubóstwo. A, i jeszcze obrzydliwość.

      Doceniam plusior B|

      Usuń
    2. BOŻE, TERAZ WIDZĘ EUSTACHEGO XD

      Usuń
  4. O człowieku.
    No co ja mam powiedzieć? Co? Bo ja nie wiem? Powiedziały wszystko co chciałam i nie mogę wnieść nic nowego.
    Zabiłaś mnie końcówką. Leżę, szybko nie wstanę. Komentowałam już twojego bloga. Byłam wtedy anonimkiem. Nie pamiętam co tam napisałam, więc mogę się niechcąco powtórzyć. Zakochałam się tutaj w KakaSaku, już drugi raz. Z jakiś niewyjaśnionych powodów twoja wersja bohaterów podoba mi się bardziej niż wszystkie inne. Sakura doprowadzająca mnie momentami do szału i Kakashi, którego zachowanie mnie wykańcza. Gdyby nie to, jak cudownie opisujesz ich beznadziejny stan psychiczny nie wytrzymałabym z nimi. Tylko to ich usprawiedliwia. Jest jednak jedna rzecz która podziwiam najbardziej z całego twojego kunsztu pisarskiego. Kłótnie. Tak niesamowicie opisane, takie prawdziwe. No autentycznie, czytałam niektóre fragmenty po 10 razy i zrobiłabym to kolejne 10 razy z przyjemnością. Nie wiem co jeszcze powiedzieć, więc chyba skończę.
    Czekam na następny rozdział i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, człowieku! Witam serdecznie.
      Nie spodziewałam się, że kogokolwiek tak rozjuszy ta końcówka. Planowałam trochę adrenaliny, ale nie aż takie reakcje XD ale jest mi wręcz okropnie miło :3
      Tylko żebym nie przesadziła z tą beznadziejnością... Proszę mnie pilnować! "Kunszt pisarski" brzmi tak profesjonalnie </3 Może kiedyś rzeczywiście coś wydam xd
      Kłótnie.
      Uwielbiam się kłócić, to pewnie dlatego xD Bardzo duża część dialogów odegrała się naprawdę, więc chyba już znamy powód tej "realności" xd
      Dziękuję :3

      Usuń
  5. Ymmm... Nie chciało mi się skomentować po przeczytaniu rozdziału i teraz pamiętam tylko połowę. :/ Ech, to lenistwo... Muszę pomyśleć, czym mnie zaskoczyłaś, uszczęśliwiłaś i dobiłaś...
    Całowali się, tak kocham to, ale dlaczego do kurwy nędzy ktoś musiał się wpieprzyć?! To takie irytująceee. Przełęcz Shi <3 Uwielbiam takie wątki. (czyt. uwielbiam wątki z wyrazem śmierć) Dobrze, że nie zginęli, ale Sakura straciła pamięć. :O Zapomni o Sasku zakocha się w Kakashim i będą żyli długo i szczęśliwie?? Znając ciebie to nie, ale pomarzyć zawsze można...
    Khaleshi jak zwykle idealne wyczucie czasu! A Sakurze trochę zajęło skojarzenie. Khaleshi. Leshi. Lesh. Nie można wywnioskować od razu? No, ale to w końcu Sakura... ;-;
    Ogólnie kocham, jak wszystkie twoje twory. (zwłaszcza 9c. Za każdym razem jak wleze na tego bloga chce mi się płakać ze względu na zakończenie. :/ Zryłaś mi psyche ._.) Tak standardowo: weny, weny i czekolady. :3 I szybko pisz next!
    Pozdrawiam
    Kisame Omori

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobraź sobie, że oni się tak całują i całują... Są spoceni, brudni i zmęczeni. To kiepski moment, nie sądzisz? xD
      "Zapomni o Sasku zakocha się w Kakashim i będą żyli długo i szczęśliwie?" nawet nie przeszło mi to przez głowę, jednak zaintrygowałaś mnie XD
      Aleś pomyślała z tą czekoladą i weną! Przydały się :>
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Nie mogłam się doczekać, ale doczekałam i widze już kolejne 10 dodatkowych procent do opowiadania. <3
    Uwielbiam takie rozdziały. Kiedy wprowadzasz bohaterów w takie niedopowiedzenia, sekrety... Kiedy zostawiasz im dwie drogi ucieczki i nie dajesz najmniejszej wskazówki, którą powinni podążyć. Ale lubię w nich też tę bezpośredniość. Sakura stawiająca warunki i Kakashi wymagający uzupełnienia tej umowy.
    Oboje są tacy... męscy. Jakkolwiek to brzmi...
    I powiem, że na serio przestraszyłam się tego grabarza. Próbowałam wyobrażać go sobie na różnego rodzaju sposoby i za każdym razem był tak samo przerażający. Koszmar. Do teraz widze go takie brudnego od krwi, ciągnącego za sobą zmasakrowane ciało. Obrzydlistwo.
    Pytanie, co dalej? O co chodzi... Będe oczekiwała z niecierpliwością kolejnego rozdziału...
    Życzę weny. Kupę weny i wytrwałości. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10... już więcej :>
      Męscy. Hmmm. Może zdecydowani? W sumie nie jest to do końca męska cecha, lecz powinni cechować się nią raczej mężczyźni, z czym trudno w obecnych czasach xD
      Co dalej? Tak naprawdę to sama do końca nie wiem. Jak się dowiem, to wam powiem XD
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Rozdział po prostu cudowny, jak wszystko co wyjdzie spod Twojego pióra! Uwielbiam Twój styl pisania, to jak okazujesz emocje i uczucia bohaterów. A do tego ta cudowna fabuła, i najlepszy paring świata ❤️
    Jak mogłaś urwać to w tak zajebiście ciekawym momencie?! Niech ona zapomni o Sasku, błagam! Niech pokocha Kakashiego, a ten jakimś cudem znów spotka tą głupią Khaleshi! ( choć tak na prawdę jestem bardzo ciekawa kim ona jest )
    Z niecierpliwoscią czekam na następny ;-; błagam, nie rób teraz takiej dużej przerwy bo chyba umrę ;-;
    ~ Gabi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komplementy, komplementy, zaraz się zarumienię :3
      No musiałam tak urwać! Czytasz mnie nie od dziś. Wiesz, że uwielbiam tak robić XD Chcesz spotkania z Khaleshi, oui?
      W Kesshite wyjaśniłam, kim ona jest :>
      Nie umieraj, bejbe! Jestem z tobą!
      Pozdrawiam :)

      Usuń