“Kiedyś sam doświadczysz jakim świat jest
skurwysynem,
I jak wiele zabrał osób, których nie powinien.”
~ Sulin
Ta noc była dziwna.
Sakura, gdy w końcu doszła do siebie, położyła się
w łóżku przy wejściu, nakryła kołdrą i odwróciła przodem do ściany. Z całych
sił starała się uspokoić oddech, aby Kakashi przy wychodzeniu z łazienki uznał,
że spała. W końcu, kiedy mężczyzna wrócił do sypialni, Haruno odetchnęła cicho,
lecz wcale nie zmniejszyło to skali jej zażenowania i odrzucenia, bo w końcu
tak została potraktowana.
Najwyraźniej nie miała na imię Khaleshi.
Towarzyskie życie Hatake wcześniej nigdy nie
właziło jej nachalnie we własne, przez co, prawdę mówiąc, nie zwracała na nie
uwagi. Teraz też nie powinna tego robić. Pocałowali się, o to ta cała afera. Do
niczego nie doszło, a ona miała czelność rozpaczać. No miała, bo po raz kolejny
ktoś dał jej namiastkę szczęścia, po czym bez ostrzeżenia z powrotem ją zabrał.
Nie wiedziała, jak jutro spojrzy mu w oczy, czy w ogóle to zrobi. A najgorszym
w tym wszystkim było stwierdzenie faktu. Faktu, który cholernie ją bolał,
przytłaczał i zabierał skąpe resztki godności, bo jedynym o czym teraz myślała,
było schowanie się w ramionach Uchihy, poczucia go przy sobie - tej oschłej,
zimnej i wyrzutej z uczuć obecności.
Słyszała, jak Kakashi kładzie się do łóżka. Jego
oddech zakłócał idealną ciszę w tym pozbawionym dźwięku pokoju. Brakowało tylko
odgłosu spadających kropel wpadających do czarki, z której coraz szybciej
wylewał się ich wspólny wstyd. Bo oboje czuli się beznadziejnie.
Choć on chyba bardziej.
***
Obudził ją krzyk.
Czym prędzej usiadła, bezładnie rozglądając
dookoła. Nie do końca dobudzona przestraszyła się nie na żarty, widząc
miotającego się, jakby w bólu, Kakashiego. Bez zastanowienia wyskoczyła z
łóżka, szybko znajdując się przy jego. Z początku myślała, że ktoś go
przydusza, jednak okazało się, że on sam mocno trzymał się za szyję, wydając te
dziwne, jakby zduszone dźwięki.
Nie miała pojęcia, co robić. Za oknem nadal
panowała noc, a wnętrze pokoju oświecała jedynie stara, uliczna latarnia.
Hatake jakby trochę się uspokoił, gdy położyła dłonie na jego nagich ramionach.
Spał bez koszulki, dzięki czemu jego klatka piersiowa upstrzona kropelkami potu
lśniła w słabym świetle, wyostrzając zarysy mięśni. Sakura zdjęła jego maskę,
aby mógł łatwiej oddychać. Kiedy tylko to zrobiła, ten zaciągnął głębszy haust
powietrza i mało widocznie, ale jednak, rozluźnił się.
Haruno siedziała obok na łóżku, przytrzymując go za
ramiona, lekko nad nim wisząc. Bała się o niego, bo dobrze wiedziała, jak
bardzo koszmary potrafią namieszać w umyśle, pamięci. W duszy. Czasami
dziewczynie zdawało się, że już jej nie ma, że to co zostało nie potrafi
kochać, ale chce być kochanym i nie wymaga nic innego. To żałosne pragnienie,
choć tak bardzo ludzkie.
Kakashi poruszył się niekontrolowanie, powodując,
że Sakura upadła na jego klatkę piersiową. Chciała szybko wrócić do poprzedniej
pozycji, jednak on przyciągnął ją do siebie i, wciąż śpiąc, objął ramionami.
Ona na to spięła się, czując się cholernie skrępowana.
Dlaczego teraz? - zastanawiała się.
Mimo tego nie odsunęła się. Nie chciała spać sama.
Ułożyła się wygodniej i wtuliła względnie spokojna.
Słysząc jego regularny, ciepły oddech, który owiewał jej czoło, powoli zapadała
w sen. Czuła się na swój sposób bezpieczna. Nigdy nie mogła zarzucić Hatake
braku tego poczucia. Od zawsze, mając go przy sobie, nie musiała się bać.
I gdy już zasypiała, była na granicy jawy i snu
usłyszała:
- Dobrze, że jesteś. - Uśmiechnęła się delikatnie,
a zapomniana część jej serca odezwała się delikatnym ciepłem. - Lesh.
Całe ciepło odpłynęło, gdy Sakura dodała dwa do
dwóch.
Khaleshi, Leshi, Lesh.
Zmieszała się, lecz mimo tego nie wyswobodziła się
z jego uścisku. Może powinni zawrzeć taki układ? On najwidoczniej kochał inną,
a ona… a ona przecież kochała innego. Nie musiała tego nikomu udowadniać. Może,
może taki układ by wyszedł? Może miałby swoje profity? Przecież nie musiała go
kochać, aby z nim być.
Prawda?
***
Kolejny dzień zaczął się dziwnie, nieswojo. Żadne z
nich nie podjęło tematu wczorajszego wydarzenia, ani faktu, że obudzili się
wtuleni w siebie, orientując się dopiero nad ranem. Wykonywali czynności
mechanicznie, bez słowa. Spakowali się, sprzątnęli pokój i oddali kluczyk.
Kakashi sporządził odpowiednie notatki i wysłał Pakkuna, aby skontaktował się
on z informatorem w kolejnej wiosce, w której planowali się zatrzymać.
Opuścili Yare koło godziny dziewiątej. Milczący
biegli długo i bez wytchnienia. Nie wiedzieli jak zacząć rozmowę. Byli dorośli,
w porządku. Ale co dalej?
- Słuchaj - odezwał się Hatake, gdy zatrzymali się
grubo po południu. - Chciałbym…
- Nie wracajmy do tego - ucięła dziewczyna,
wyjmując z plecaka butelkę wody.
Była ubrana w czarne, krótkie spodenki. Na prawym
udzie zawiązała uciskowy bandaż, tak samo jak na przed ramionach. Pachniały
jakimiś ziołami, więc obstawiał, że miały dodawać jej sił. Równie czarna
bokserka przylegała do jej zgrabnego ciała, co nie uszło uwadze Kakashiego.
Wyglądała naprawdę dobrze, dopóki nie spojrzał w jej oczy. Wtedy już wiedział,
jak bardzo spieprzył, choć był pewien, że ona wcale nie chciała mu tego
pokazać.
- Musimy dojść do jakiś wniosków. - Nie odpuszczał,
mimo cichego, podpowiadającego mu głosu o zaprzestaniu.
- Ja do swoich doszłam. Jesteś dużym chłopcem i też
powinieneś dać sobie z tym radę, sensei.
Poczuł, jakby dostał w twarz. Nie powiedziała tego
ironicznie, kpiąco. Z jej wypowiedzi bił chłód i dystans, którego ostatnio nie
było, który nie odsuwał go od niej. Spuścił lekko głowę, analizując wszystko od
nowa.
To nie było tak, że rozpalił ją, po czym porzucił.
Oni rozpalili siebie nawzajem, lecz to on opamiętał się w ostatnim momencie.
Ale czy tak właśnie miało być? Te tysiące tajemnic, które chowali oboje miały
ich tak stopniowo niszczyć? Nikt nie przepowiadał im “długo i szczęśliwie”.
Sami wiedzieli, że ta opcja była możliwa. Lecz przecież mogli spróbować, mogli…
- Nie chcę być twoją zabawką, lalką - powiedziała w
końcu, wbijając spojrzenie w ziemię. - Marionetką - dodała z wyrzutem, bijąc
się z myślami.
- Nie powinnaś tego tak odebrać.
- A jak? - Zmarszczyła brwi, nadal nie spoglądając
nawet na moment w jego oczy. Peszyło go to, ten brak kontaktu.
- Po prostu byś tego żałowała.
- Skąd ta pewność?
- Nie kochasz mnie - wypalił, a jedyne o czym
marzył, to cofnięcie tych słów.
Haruno w końcu uniosła na niego swoje zielone oczy,
rzucając mu pobłażliwe spojrzenie.
- Od kiedy trzeba kogoś kochać, żeby iść z nim do
łóżka?
- Myślałem, że masz jakieś priorytety.
Brnął w to bagno głębiej i głębiej, choć wcale nie
chciał. Ale duma… duma nie pozwalała mu przyjąć całej winy na siebie,
kompromitując go w jej oczach coraz bardziej.
- Chcesz powiedzieć, że się puszczam?
- To ty to powiedziałaś.
Miał ochotę zakleić usta taśmą, w jakiś sposób
zamknąć się na dobre. Choć tak naprawdę, to chciał ją przeprosić.
- Gdy przerzuciłeś się na żywot alkoholika, z
początku się o ciebie martwiłam, wiesz? - Zmrużyła oczy, prychając cicho. -
Byłeś takim tematem tabu. Każdy wiedział, ale nikt nic nie mówił. Tobie było
tak wygodnie, nam też. Dziwki odwiedzały twoje mieszkanie dość regularnie, ale
nikt nie miał odwagi otwarcie cię skrytykować. Chlałeś dzień w dzień, nawet
dzieci o ciebie pytały, a ty potrafiłeś przejść obok nich obojętnie, zlać
niczym nic nie warte śmiecie. Zahaczyłeś o dno, Hatake, o ile tam nie
zawitałeś, co możliwe. Ale już sama nie wiem, które twoje wydanie lubię
bardziej. Śmiesz oskarżać mnie o takie rzeczy, gdy od odejścia… - Zacisnęła
usta, uciekając wzrokiem w bok. - Miałam tylko jednego.
- Tu cię boli - odparł cicho, przyjmując jej słowa
ze spokojem i pokorą. Tyle mógł dla niej zrobić. Nie zmieniało to jednak tego,
że i on doszedł do pewnych wniosków. - Uchiha - wymówił to jedno słowo, a ona
drgnęła jak struna, wyginając się niczym kot gotowy do skoku. Jak zraniony kot,
którego jedyną obroną był atak.
- To ciebie nie dotyczy - syknęła.
- Na pewno?
- Co u Khaleshi?
Szok na jego twarzy szybko odbił się na jej
triumfie. Była punkt do przodu, choć nie do końca wiedziała, czy w ogóle
chciała cokolwiek wygrywać.
Hatake włożył ręce w kieszenie i spojrzał w niebo.
Jakimś nieznanym mu sposobem dowiedziała się. Dowiedziała się o tej, której
imienia bał się wymawiać, która potrafiła samym swoim istnieniem zmienić jego
życie w niebo albo piekło, w zależności od nastroju. A teraz stała przed nim
inna - równie piękna, elokwentna, utalentowana i silna. Lecz wciąż nie była nią.
- Pewnie to samo, co u Sasuke.
Wzięła głęboki oddech, zastanawiając się, czy ta
dyskusja prowadziła do czegokolwiek. On również.
- Może rzeczywiście lepiej o tym nie rozmawiać -
mruknął, a ona potrząsnęła głową.
- Teraz, gdy powiedziałeś już wszystko co niepotrzebne?
- Naprawdę się z nim spotykasz, czy jednak nie
widziałaś go od lat?
- Nie udawaj, że cię to interesuje.
- Nie udaję.
Sakura westchnęła wściekle i usiadła, opierając się
o pień drzewa. Hatake, idąc w jej ślady, również klapnął, rozprostowując nogi.
Znajdowali się w lesie, gdzie zapach sosen przebijał się przez wszystkie inne.
Otaczały ich, potocznie zwane, choinki, i kuły każdą możliwą część ciała. To
tylko podsyciło irytację dziewczyny.
- Spotykam - wyrzuciła z siebie, a Hatake znowu
poczuł, jakby obdarzyła go siarczystym policzkiem. - A ty?
- Chciałbym - odpowiedział, lecz nie dokończył.
Zamilkł.
- A nie robisz tego, bo?
- Bo kiedyś zostawiłem ją w tłumie, po czym nigdy
więcej jej już nie zobaczyłem.
To była ciężka cisza. Taka głośna od ich
przemyśleń, które galopowały w naprawdę różne strony, a nie miały ochoty zbiec
się w jedną. Z pewnością ułatwiłoby to sprawę, ale wiadomo nie od dziś, że
żadne z nich nie chodziło na skróty.
- Mam propozycję - powiedziała.
Powoli uniósł swoje spojrzenie na jej sylwetkę
pogrążoną w cieniu, wbijającą spojrzenie w ziemię.
- Słucham.
- Możemy zawrzeć pewien układ.
Kakashi zmarszczył brwi, zakładając ręce na piersi,
nie za bardzo wiedząc, do czego dziewczyna zmierzała. Jednak jej zacięta mina
spowodowała, że mimo wszystko chciał się tego dowiedzieć.
- Jaśniej.
- Ty kochasz inną, ja innego. To już wiemy, tak?
Chwilę myślał nad odpowiedzią. To stwierdzenie
wcale nie było proste do zaakceptowania. Minęły już trzy lata odkąd widział ją
po raz ostatni, a nadal nie potrafił wyzwolić się spod jej wpływu, co samo w
sobie mu uwłaczało.
A jednak było prawdą.
- Tak.
- Dobrze, że się rozumiemy - mruknęła, ale szybko
wróciła do poprzedniej, oschłej wersji.
- Mniej więcej.
- Chcę… chcę przy tobie spać.
- Tylko?
- Na razie tak.
- Muszę wiedzieć na co przystaję.
- Na razie jedynie na to.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł.
- Ja też nie.
- Czas to sprawdzić.
Kakashi wstał, chcąc ruszać dalej. Podniósł rzuconą
przez nią rękawicę i miał zamiar dotrzymać słowa. Chociaż tyle mógł jej
zaoferować.
- Zbierajmy się. Do Deszczu zostało nam jeszcze
trochę. Na noc zatrzymamy się w Lesie Igieł.
- To bezpieczne?
Sakura również wstała, przegryzając kanapkę.
- Spanie poza jakąkolwiek wioską nie jest
bezpieczne.
- Też racja.
Kolejny ich postój rzeczywiście odbył się w lesie.
Otaczały ich same iglaste drzewa, od których ramiona Sakury były podrapane i
swędziały jak diabli. Dziewczyna nie mogła doczekać się aż staną, aby sięgnąć
po łagodzącą maść. Z racji, że biegli, poruszając się bardzo szybko, pokonywali
kilometry szybciej, niż jakikolwiek powóz ślamazarnie toczący się po leśnych
drogach. Dzięki temu, czy raczej - przez co - rozłożyli się na maleńkiej
polanie, która cudem uchowała się wśród ogromu drzew.
Oboje mieli cholerną ochotę na kąpiel. Kolejnym
cudem dnia dzisiejszego, a raczej już nocy, był strumień płynący nieopodal. Aby
jednak uniknąć zapachu mokradeł i przywiązanych do nich wiernych owadów oraz
wszelkiego robactwa, rozbili się trochę dalej. Nie wymieniali między sobą
nadmiaru słów. Ograniczyli się do:
- Tutaj?
- Tutaj.
- Idę do strumyka.
- W porządku.
Sakura rzeczywiście wzięła ze sobą ręcznik i czystą
bieliznę. Strumień nie był gładko płynącą małą rzeczką, a prawdziwym, wręcz
górskim strumieniem pełnym ostrych kamieni i stworzonych przez nie małych
wodospadzików. Woda, chorobliwie zimna, nie pozwoliła Haruno na zbyt długą
kąpiel. Szybkie obmycie - w dodatku w przejmującym chłodzie - musiało jej
wystarczyć.
To orzeźwienie przywróciło jej logiczne myślenie, a
mianowicie ultimatum, jakie mu postawiła. Tak naprawdę… była trochę samolubna.
Musiała to przyznać. Uchiha, czy nie, Kakashi był drugim człowiekiem, skazanym
na nią przez najbliższy czas. Doszła więc do wniosku, że wykorzystanie go do
egoistycznych celów wcale nie jawiło się jako grzech szczególnie ciężki. Sasuke
przez całe życie to robił i wiodło mu się nie najgorzej - przynajmniej według
niego. Może i na nią nadszedł czas?
Wróciła do prowizorycznego obozu owinięta samym
ręcznikiem. Przy strumieniu nie miała weny na paradowanie totalnie bez niczego.
Wolała zrobić to przy plecaku, gdzie mogła swobodnie oprzeć się o drzewo.
Kakashi minął ją niby obojętnie, jednak jego uwadze
- czytaj uaktywnionemu sharinganowi - nie uszło nic, co dziewczyna chciała
schować. Najwyraźniej zapomniała o tej jego umiejętności, co on wykorzystał,
choć nie też tak znowu natrętnie. Tak akurat, co by go nie nazwać zboczeńcem.
Gdy wrócił, Sakura siedziała owinięta śpiworem i
oparta o pień. Wpatrywała się w przebłyski ciemnego nieba, gdyż gałęzie
zasłaniały naprawdę większą część granatowej połaci. Miała na sobie ciemny,
rozciągnięty sweter. Włosy puściła wolno, dając im luźno spływać po jej
ramionach. W tej wyróżniającej się kolorem aureoli nie pasowała do tego
ponurego miejsca. Hatake generalnie miał wrażenie, że nie pasowała do tej
misji. To przecież nie była jej wojna.
Kakashi nie popełnił jej błędu, ponieważ przebrał
się już przy strumyku. Założył jedyne, które ze sobą zabrał, luźne spodnie i
koszulkę. Wcześniej rozłożył śpiwór i właśnie się do niego wczłapał.
Nie wiedział, na co czekał. Nadal się do niej nie
odezwał, choć chciał, ale za cholerę nie miał pojęcia jak, a, nawiązując do
poprzedniej kłótni, wolał milczeć, niż powiedzieć kilka słów za dużo. Tak
właśnie wyglądała jego strategia, co ona odbierała jednak zupełnie inaczej.
Naprawdę miała wiele powodów do rozmyślań, ale
widząc niedopięty śpiwór jounina oraz jego samego, gdy leżał na plecach z ręką
pod głową i patrzył w ledwo widoczne gwiazdy, coś w niej pękło. Ocknęła się,
widząc jak kreśli coś palcem na korze drzewa. Zmrużyła oczy na widok jasnego
światełka uciekającego spod jego opuszków. Nie wiedziała, co to było. Może nie
kipiała z niej ciekawość, a jej zaintrygowanie nie sięgało zenitu, lecz… nie
chciała być teraz sama. Po prostu. Taka zwykła, żałosna słabość zawładnęła nią,
podrywając na nogi, prowadząc wprost na niego.
Nic nie mówiąc położyła się obok niego, zakopując
się w śpiwór.
Przystał na jej ultimatum? Przystał. Zero
zobowiązań i wyrzutów sumienia, dokładnie tak, Sakura.
Kakashi nie spodziewał się, że podejdzie bez słowa
i perfidnie prawie wypchnie go ze śpiwora. Mimo to nie protestował. Czuł, że
był jej coś winien, czego nie mógł spłacić jedynie kilkoma nocami z nią w
ramionach. Zawiódł ją nie tylko wczoraj, ale i wiele razy wcześniej, co
uświadomił sobie dopiero ostatnio.
Idąc tym tokiem rozumowania, bez zbędnych gestów
przyciągnął ją do siebie - wcale nie musiał się z nią szarpać, gdyż sama
ułatwiła mu robotę wtulając się w jego tors, przerzucając przez niego jedną
rękę. Oparła głowę na jego ramieniu, a on wolną dłonią naciągnął na nich
śpiwór.
Ninken czuwający za jednym z drzew bezustannie
lustrował otoczenie, dzięki czemu Hatake względnie spokojny usnął z Sakurą w
ramionach, myśląc jedynie o tym, że w sumie, to mógłby się do tego
przyzwyczaić.
Kakashi zbudził się nagle, czując sygnał
ostrzegawczy jednego z psów. Spojrzał na Sakurę, która kurczowo trzymając się
jego klatki piersiowej mamrotała coś po nosem, drżąc delikatnie. On tylko
przyciągnął ją do siebie, przykładając usta do jej włosów, chcąc, aby się
uspokoiła.
Rozglądał się i w końcu dostrzegł. Skradała się do
nich jakaś zgarbiona postać. Robiła to trochę nieudolnie, bo dźwięk łamanych
gałęzi dość wyraźnie sygnalizował Hatake pojawienie się nieproszonego gościa.
Jounin, nie tracąc czasu, wykonał kage bunshin no jutsu. Jego kopia również nie
patrzyła pod nogi i uciekała, głośno dając znać o swoim położeniu. Wróg nabrał
się na przynętę, ruszając biegiem za imitacją.
Kakashi czekał w pogotowiu, jednak agresor nie
powrócił. Postanowił nic nie mówić o tym Sakurze, aby zbytnio jej nie
denerwować. Kimkolwiek był skradający się człowiek, zniknął. Mimo tego Hatake
nie potrafił usnąć. Był zmęczony, ziewał, ale za nic nie potrafił.
Słońce poczęło wstawać jakieś dwie godziny później.
Przez ten czas Sakura nawet na chwilę nie odlepiła się od jego ciała, wręcz
przeciwnie zdawała się po prostu nie być do tego zdolna. Przywarła do niego i
prawie cały czas drżała, choć wcale nie było jej zimno. Zastanawiał się, co
takiego jej się śniło. Co wracało, nie pozwalając spokojnie spać, wymagając
potrzeby spania z kimś.
I nie dowiedział się, co nie znaczyło, że ona tego
nie przeżyła.
***
Leżymy na
łące. A to pierwszy raz, kiedy leżymy na łące, wiesz? Nigdy wcześniej nam się
to nie zdarzyło. Zawsze spotykaliśmy się w jakichś ciemnych i tajemnych
kryjówkach, po których się maniakalnie kryłeś, a ja przystawałam na twoje
dziwactwa. Nadal to robię, bo po części to lubię - małej, bo małej, ale
istniejącej. Chyba dla takich momentów wciąż przy tobie trwam.
Leżę z
głową na twoim ramieniu z jedną ręką przerzuconą przez twój tors. Ty natomiast
leżysz na plecach z ręką pod karkiem, patrząc się w bezchmurne, popołudniowe
niebo. Cisza między nami jest taka… akurat. Nie wiem, o czym myślisz, lecz na
chwilę obecną nie potrzebuję tego wiedzieć. Wtulanie się w ciebie i dyskretne
spojrzenia na twoją zapatrzoną twarz mi wystarczają. Lubię to robić; wpatrywać
się w ciebie, gdy nie patrzysz.
Łapiesz
mnie na tym. Spuszczam wzrok niczym przyłapane na gorącym uczynku dziecko.
Trochę mi głupio z tego powodu, przecież nie jesteś moim ojcem.
- Przez
ciebie jestem niespokojny.
- Co masz
na myśli?
- Długo
się nad tym zastanawiałem i nadal nie wiem, dlaczego po prostu nie rozkażę ci
odejść, żeby samemu wrócić do treningów. To tak, jakbyś dawała mi niepokój.
- Wolisz,
żebyśmy się mijali? - mówię, bojąc się, potwierdzenia.
- Sam nie
wiem. Niepokoju mam już wystarczająco dużo.
- Całe
życie idziesz pod wiatr, we dwójkę jest łatwiej.
- Błąd. -
Marszczę brwi, ale nie wzdycham. Staram się prawie nie zareagować. - Ludzie są
jednym, wielkim błędem.
- Nie. To
ludzie popełniają błędy, nie są nimi.
- Są. Ty
jesteś moim błędem.
To chyba
ten moment, kiedy mi przykro.
A może
jednak nie? Jesteś moim błędem. Więc
jeśli już wiesz, jak mnie postrzegasz, to dlaczego wciąż powielasz te
wykroczenia? Jesteś moim błędem. Wciąż
doprowadzasz do spotkań, których wyczekuję jak nic innego? Wiesz o tym, wiesz,
jak bardzo chcę spędzać z tobą czas, chcę mieć cięć blisko. Jesteś moim błędem. Tak bardzo, że nie
mogę złapać tchu. A ty to lubisz.
Lubisz tą
moją niemoc.
Jesteś moim błędem.
- Czasami
mam ochotę zabijać - mówisz, a ja przymykam powieki, odsuwając poprzednie myśli
na bok.
- Czasami?
- Tak,
czasami.
- Tak bez
powodu?
- Powód
zawsze się znajdzie. - Uśmiechasz się pod nosem, a ja śmieję się cicho w twoją
koszulę. Jest biała, uwielbiam cię w niej.
- Ale
kończy się na chęciach, czy…
- Z reguły
na chęciach się zaczyna, a na czynach się kończy - ucinasz, a ja spinam się,
nagle przejęta swoim losem na tyle, coby skierować choćby szczątkowe
zainteresowanie na własną osobę i to, czy właśnie nie najdzie cię chętka na
podcięcie przypadkowego gardła.
- To się
ceni - mruczę cicho, zamykając oczy.
- Co masz
na myśli?
- Ogrom
ludzi mówi, że coś chce, mówi, że wie.
- Nie
rozumiem.
Mam uczyć
cię życia, Sasuke? Naprawdę?
- Gdy coś
spieprzą, z rozmachem większym czy mniejszym - nieważne, prędzej czy później
usłyszysz: wiem, że źle wyszło. Chciałem, żeby było inaczej.
- I do
czego to prowadzi?
- Do tego,
że nic z tym nie robią. Jedynie mówią.
Milkniesz
na chwilę, wpadasz w zadumę, a ja zastanawiam się nad własnymi słowami, nie
będąc pewna, czy na pewno użyłam tych stosownych.
- Wiesz,
że właśnie usprawiedliwiasz zabijanie?
- Im
szybciej pojmiesz istotę ogółu, tym szybciej zaczniesz działać.
- Lepiej
późno niż wcale? - Chyba łapiesz o co mi chodziło, ale muszę cię rozczarować.
- Czasami
lepiej wcale niż późno.
***
Kolejny dzień był milczący, tak samo jak następne
dwa. Oboje nudzili się okropnie, jednak nie chcieli rozmawiać. Sądzili, że na
chwilę obecną nie wyjdzie z tego nic dobrego. A czasami przecież starczy jedno
słowo, jeden gest by zapomnieć całe zło.
Czasami.
Piątego dnia wędrówki w końcu zawitali w Góry
Taiyo. Łańcuch górski rozpościerał się przed nimi jak źle uprasowane
prześcieradło poprzecierane zielonymi plamami. Ruszyli do Deszczu na skróty.
Sakura wydedukowała już, że kierowali się ku przełęczy Shi. Okryta mroczną
sławą przełęcz nie napawała jej jakimś szczególnym strachem. Raczej robił to
fakt całkowitego odseparowania od cywilizacji. Kilka godzin temu przestali
mijać jakiekolwiek domy, zostając skazani jedynie na siebie, a ona nie
wiedziała, czy była na to gotowa.
- Potrzebujesz stanąć? - spytał, gdy z dwóch stron
otaczała ich ściana gór, gdyż znajdowali się w wąwozie. Zieleń dookoła
kwitła, urozmaicając skalisty teren życiem. Dróżka, którą szli czasami niknęła
wśród zarośli, przez co Kakashi szedł pierwszy, aby ją utorować.
Sakura miała dość latających robali. Nie bała się
ich, ale denerwowały ją cholernie, przez co stała się drażliwa. Strzepywała je
z ramion, próbowała ubić w jakiś sposób, ale każda jej ekspedycja ku
uśmierceniu owada kończyła się fiaskiem, co irytowało ją jeszcze bardziej.
Jedynie świadomość, że kiedy tylko przejdą góry Wioska Deszczu nie będzie już
tak daleko pozwalała jej uspokajać się co jakiś czas, bo przecież nie można
było się tylko wściekać.
Kakashiego bawiły jej perypetie, bo do niego owady
nie podlatywały. Raz na jakiś czas, gdy wchodził głębiej w trawy, coś
zaswędziało go w łydkę, czy dłoń, ale to wszystko. Za to wściekłość Haruno i
zaczerwienione od słońca policzki naprawdę dostarczały mu frajdy. Blada cera
dziewczyny, nieprzyzwyczajona do takiego upału, protestowała. Nie opalała się
ładnie, na brązowo, ale za to pozwalała sobie na wszystkie odcienie czerwieni,
co z jej różowymi włosami wyglądało po prostu śmiesznie.
Szli tak już trzecią godzinę i oboje mieli dosyć.
Gdy w końcu ujrzeli przed sobą połać łąki, odetchnęli. Tak naprawdę mogli
jeszcze dziś minąć przełęcz i dostać się na drugą stronę gór, ale byli tak
zmęczeni - a Sakura poddenerwowana - że myśl o dalszej wędrówce nie wchodziła w
grę.
Rozłożyli się pod wiekowym dębem, skąd swobodnie
widzieli rozpościerają się przed nimi ogromną polanę. Wąwóz miał całkiem dobry
przewiew, dzięki czemu nie usmażyli się żywcem, a było to bliskie spełnienia,
zważywszy na ostro prażące słońce. Oparli się o gruby konar i siedzieli w
ciszy, próbując uspokoić oddechy.
Widok, który mieli przed sobą mógł zapierać dech w
piersiach, ale żeby to zrobić, obiekty zachwytu musiałyby mieć na to chociaż
odrobinę siły, a oni padli jak muchy.
- Ten upał jest nie do wytrzymania - sapnęła
Sakura, zdejmując bluzkę. Położyła się na niej w samym staniku i zamknęła oczy,
próbując wyregulować pracę organizmu, a było to dość ciężkie, bo nie miała obok
siebie niedołężnego starca, a przystojnego mężczyznę, od którego czasami nie
potrafiła oderwać wzroku.
Czasami.
Potrząsnęła głową, macając na ślepo plecak w
poszukiwaniu butelki. Gdy właśnie dotknęła korka, poczuła chluśnięcie wody na
brzuchu i instynktownie podniosła się do siadu. Nie omieszkała sobie nawet
pisnąć.
- Co robisz?!
- Nie mogłem się powstrzymać. - Kakashi zaśmiał się
krótko, ale dość szybko powrócił do obserwowania nieba.
- Nie masz wrażenia, że coś jest nie tak? -
mruknęła dziewczyna, czując jak kropelki wody wędrują po jej skórze, aby w
końcu po chwili wsiąknąć w trawę. Uniosła lekko biodra do góry, wyprężając
kręgosłup. Odetchnęła głęboko, ale szybko spięła się, a nie chcąc wychodzić na
panikarę, próbowała się nie ruszać.
- Co robisz? - spytała, czując delikatne muśnięcia
obcych ust na brzuchu.
Choć czy znowu też takich obcych?
- Odbieram swoją część umowy - mruknął, na co ona
odchyliła lekko głowę do tyłu, doświadczając zapomnianego po części dotyku.
Trawa pod wpływem wiatru trącała dziewczynę.
Łaskotała ją, przez co ruszała się niespokojnie, a on, nie tracąc chwili, natychmiast
z tego skorzystał. Nachylił się nad nią, obdarzając mocnym chwytem jej biodra,
nie odrywając ust od jej skóry.
- Tego nie było w umowie - powiedziała, subtelnie
wijąc się pod jego dotykiem, choć wcześniej obiecywała sobie, że do tego nie
doprowadzi.
- Czas to zmienić.
Znów zdjął maskę.
Ten widok hipnotyzował jej zielone tęczówki, które
śledziły jego ruchy: powolne, delikatne, przemyślane. Wizja nachylającego się
nad nią Hatake, jego nagich, muskularnych ramion, szarych włosów i czarnych
oczu, które uniosły się na nią, zapierał dech. To było niecodzienne, takie
inne. Wciąż się nie podniósł, wciąż jego usta były niebezpiecznie blisko jej
skóry, ale mimo tego nie potrafiła oderwać od niego wzroku. Wyraźnie czekał na
jej ruch, chciał wiedzieć, że nie była to tylko jego inicjatywa.
To było dziwne, ale i ona tego chciała, choć bała
się przyznać.
Zamiast mówić, przyciągnęła go do siebie za szyję.
Dał się prowadzić, opierając ręce po obu stronach jej głowy. Zawisł nad nią na
moment, trącając lekko nosem. Gdy oddychał, jego klatka piersiowa ścierała się
z jej, a krople wody znaczyły już ich oboje.
- Umowa stoi? - spytał cicho, a jego oddech drażnił
jej skórę. Sama oddychała szybko, nie do końca panując nad swoimi ruchami.
Nie czekała. Nie odpowiedziała. Po prostu go
pocałowała.
Przywarł do niej tak samo tęskno jak ostatnio.
Szukał czegoś między sobą, a nią, jakiejś więzi. Szukał ustami, badał dotykiem,
gonił ją, bo wymykała mu się z rąk. Lgnął do niej, choć nadal nie miał pojęcia,
dlaczego. Ostatnio jasno postawił sprawę, odmówił, świadomie, dość
pretensjonalnie. Dziś nie chciał tego robić, chciał jej smakować póki mógł, bo
wiedział, że nie potrwa to wiecznie. Kochała innego, a on nie miał prawa jej
tego zabronić.
Westchnęła prosto w jego usta.
Poczuł, jak jej ciało przechodzi dreszcz, jak drga
niespokojnie, gdy jego ręka gubi się w okolicach jej piersi. Warknął cicho i
naparł na nią mocniej, kiedy pociągnęła go za włosy. Przygryzła jego wargę, co
rozjuszyło go tylko jeszcze bardz…
Odskoczył i zasłonił ją sobą, lecz to nie na niego
został skierowany atak.
Przeciągły krzyk drażnił ich uszy, aż nie usłyszeli
jak coś z głośnym łoskotem upada na ziemię.
- Nie ruszaj się stąd - powiedział, idąc ku
dziwnemu kształtowi leżącemu na łące.
Starał się uspokoić, realnie ocenić sytuację, ale
nie mógł się skupić. Wciąż miał na ustach smak jej ust.
Lecz im bliżej podchodził, tym bardziej miał ochotę
się oddalić.
Kolejny krzyk. I kolejny, i kolejny.
Cztery ciała upadły w promieniu pięćdziesięciu
metrów.
- Kakashi, co się dzieje?! - krzyknęła, ale
pozostała w miejscu, tak, jak jej kazał.
Hatake spojrzał w górę. Wcześniej nie zwrócił uwagi
na długi, różny od innych cień. Znajdowali się w wąwozie. Z dwóch stron
otaczały ich góry. Jednak z jednej, z tej, na której się rozłożyli, wystawała
taka część… jakby skalna droga bez podpory. Nad jego głową rozciągał się długi
pazur skalny, a na jego końcu, daleko, wysoko w górze powiewał płaszcz osoby,
która zrzuciła stamtąd inne cztery.
Nie wiedział, jak to opisać.
- Kakash… - Podeszła. Nie zatrzymywał jej już.
Rozpłaszczone, rozlazłe ciała leżały u ich stóp.
Miały skrępowane nadgarstki, a raczej to, co z nich zostało. Nie dało się
rozpoznać twarzy. Wszyscy ubrani byli w jakieś czarne szmaty, na nogach nie
mieli obuwia.
- To musieli być jacyś jeńcy - powiedziała cicho
Haruno, zakładając ręce na piersi.
- Albo więźniowie.
- Teraz to już bez znaczenia.
Nie wiedzieli co zrobić, oboje. Postać, stojąca
uprzednio na wyłomie, zniknęła. Hatake nie mógł ruszyć w pościg za tajemniczym
gościem, bo nie mógł zostawić Sakury samej, tym bardziej z dwoma plecakami.
- Musimy ich pochować - mruknęła dziewczyna i
odwróciła głowę w bok.
- Ja się tym zajmę.
Spojrzeli za siebie.
Stał za nimi może pięćdziesięcioletni mężczyzna. W
ręku miał łopatę, a na głowie słomkowy kapelusz chroniący przed słońcem. Za
duża ciemna koszula luźno zwisała z jego ramion, a krótkie, matowe spodenki
były lekko pobrudzone.
- Czego tu szukacie? - spytał i minął ich,
podchodząc do najbliższego ciała. Dopiero z bliska zobaczyli, że nie ma on
jednego oka.
- Jesteśmy przejazdem - zaczął Kakashi, uciszając
Sakurę dłonią.
- O, to tak, jak ja kiedyś - zaśmiał się
nieznajomy, łapiąc pierwszego trupa za nogę. Ciało rozdarło się w połowie, a
bulgoczący dźwięk przyprawił ich o mdłości. Sakura zacisnęła pięści. - Dawno
nie spotkałem już desperatów, chcących przeprawić się przez Przełęcz Shi.
- Dlaczego?
Mężczyzna zaczął iść, nadal ciągnąc za sobą część
tułowia za sobą. Kakashi znów uspokoił Sakurę gestem.
- Nie widzisz pan, co tu się dzieje? - Wskazał na
ciało.
- Właśnie widzę i głęboko się zastanawiam.
- To miejsce ma trochę diabelną sławę. - Hatake
ruszył na Mrocznym Żniwiarzem, na co Haruno podreptała za nim. - Wiecie czemu?
- Mogę tylko zgadywać - odparł zimno Kakashi, nie
mając najmniejszego humoru do żartów.
- Za wiele wam nie powiem. Jestem tylko najemnikiem.
Sprzątam tu od trzech lat, a w zamian dostarczają mi książki i jedzenie. Czy to
nie piękne? Nikt mi nie przeszkadza, mogę czytać całymi dniami.
Jedna noga oderwała się, ale on nie zwrócił na to
uwagi.
- Kto cię wynajął?
- Imię mam, chłystku. Yolesh, miło mi.
- Taren, mi również - odpowiedział Kakashi,
próbując doszukać się w tym wszystkim jakiegokolwiek sensu.
- Nie wiem, kto mnie wynajął. Jestem prostym
człowiekiem. Płacą, to robię.
- Jesteś grabarzem. - Głos jounina przeciął
powietrze. - Nie interesuje cię, kogo chowasz?
- Nieszczególnie.
Weszli do ukrytej za krzakami jaskini. Była dość
niska, ale szeroka. W środku panował przyjemny chłód, co chociaż częściowo ich
rozluźniło, lecz była to bardzo, bardzo mała część.
- Ilu już pochowałeś?
- A zaraz zobaczysz - odparł Yolesh, wciąż ciągnąc
za sobą trupią nogę i część biodra, z której wystawały flaki, znacząc
obrzydliwą trasę aż od samego początku. Sakura miała przemożną ochotę zwrócić
obiad, a Kakashi wcale nie czuł się lepiej.
- Co masz na myśli?
- To.
Skręcili w lewo. Ich oczom ukazała się wysoka
krypta. Jakimś cudem szczelinami skalnymi wpadało do środka światło, dzięki
czemu promienie słońca tańczyły po ścianach, odbijając się od kropel wody,
skapujących ze skalnych sopli w dziurę wypełnioną wodą, o maksymalnie metrowej
średnicy.
Krajobraz był przepiękny, gdyby nie setki
krzyży wbitych w ziemię.
- Co to jest? - Sakura jęknęła, przykładając dłoń
do ust.
- Teren Yolesha - mruknął właściciel owego imienia,
wrzucając przytachany kawałek trupa do dziury pod ścianą. Była wąska, ale
głęboka. W sam raz, aby wrzucić tam rozczłonkowane ciało.
- Kto jest za to odpowiedzialny? - spytał Kakashi,
siląc się na spokojny ton.
Taką ilość śmierci w jednym miejscu Hatake czuł
jedynie podczas Wielkiej Wojny, a mimo to światło nie sięgało końca krypty.
Widział tylko cienie ukrytych w czeluściach krzyży.
- Za łąkę bójców? A cholera wie - mruknął grabarz,
wyciarając ręce o spodnie. - Zawsze to brudzą, ech.
- Więc od tego ma brudne spodnie, od krwi - szepnęła
Sakura, w której buzowały same negatywne emocje.
- Czemu “łąka bójców”?
Ponownie ruszyli ku wyjściu z krypty, kierując się
na dwór.
- Bo nie wszyscy, co ich tu zworzę, to nie chcieli
umierać. Podobno to mordercy, zabójcy. Ale są też i samobójcy. Zawsze są
inaczej ubrani i nie mają powiązanych rąk. A łąka, to łąka. Doszedłem więc do
wniosków, że “Łąka bójców” będzie idealna.
- Musimy dowiedzieć się, o co tu chodzi. Nie podoba
mi się to - powiedziała Sakura, na co jounin skinął głową.
- Na pewno nie powiesz nam, kto cię wynajął?
- Nie powiem, bo nie wiem. - Yolesh wzruszył
ramionami i spojrzał na nic taksująco. - A wy co tu w ogóle robicie?
- Podróżujemy. - Kakashi uprzedził towarzyszkę,
chcąc jednak wyciągnąć z mężczyzny informacje.
- Wszyscy wiedzą, że Przełęcz Shi jest zabójcza.
Też chcecie skończyć jak oni?
- Nie mamy najmniejszego zamiaru.
- Więc?
- Dlaczego ta przełęcz aż tak bardzo cię przeraża?
- Przecież trzy lata temu miała tu miejsce wielka
masakra. - Podrapał się po karku i odpędził natrętną muchę. - Trupy, które
spadły wpadając do rzeki nadal czasami zaskakują rybaków, gdy zamiast karpi
wyciągaja kości.
- Mów dalej.
- Jechała tędy kiedyś karawana. Była ogromna,
wiozła bardzo cenne towary. Jechała tędy, bo zapuszczało się tu naprawdę
niewielu, więc i prawdopodobieństwo napadu malało. A potem coś opętało
wszystkich. Zaczęli wbiegać w przepaść, zrzucać wozy, wszystko. Miotali się w
popłochu. Przeszło to do historii jako Szaleństwo Shi, Szaleństwo Śmierci.
Milczeli przez chwilę.
- Skąd możesz to wiedzieć? - spytała Sakura, której
podejrzliwość nie dawała spokoju.
- Bo byłem jedynym, który nie skoczył.
Kakashi momentalnie cofnął się o krok. Haruno
również czekała w gotowości.
- Przekupili cię?
- Nie musieli. Zgłosiłem się na ochotnika.
Oko Yolesha zaczęło zmieniać barwę. Z jasnego,
zaczęło tracić źrenicę, stając się trupio blade.
- Jak daleko mamy do plecaków? - spytał szybko
Kakashi, gdy ziemia zatrzęsła się, a umazane od krwi spodnie grabarza poczęły w
nią wrastać, wypychając właściciela do góry.
- Daleko - rzuciła, a łąka pękła w pół.
Kamienie zaczęły się obruszać, a grunt uciekać spod
nóg. Oboje wyskoczyli, aby zatrzymać się na jakimś stabilnym elemencie, ale
okazało się to niemożliwe. Wszystko zaczęło się ruszać, wszystko zaczęło ich
atakować. Zmęczeni, ale wciąż czujni omijali lecące w ich stronę głazy, lecz
prócz uników nie chcieli ryzykować niczego więcej. Nie mieli jak się ze sobą
skontaktować. Rumor pękających gór był nie do przekrzyczenia. Yolesh zniknął z
ich pola widzenia, a kamienie nadal nacierały.
Kakashi o mały włos nie oberwał jednym wprost w
klatkę piersiową. Kątem oka spojrzał na Sakurę, która z coraz większymi
problemami unikała pocisków. Hatake zacisnął zęby. Dzięki sharinganowi widział
kamień, którego ona widzieć nie mogła, bo była ustawiona do niego bokiem.
Krzyknął, ale go nie usłyszała. Rzucił się w jej stronę o sekundę za późno.
Oberwała w głowę, a on znów krzyknął. W ostatniej chwili uchronił ją przed
upadkiem, na siebie przyjmując uderzenie. Głazy natychmiast skierowały się na
nich. Kakashi przeturlał się z Sakurą w ramionach i złożył pieczęć
teleportacji.
Zniknęli.
Upadł tak mocno, że aż stracił dech. Musiał
odczekać chwilę, ale dotarło do niego to, co stało się dosłownie przed momentem
i spowodowało to, że natychmiast podniósł się do siadu. Sakura leżała
bezwiednie w jego rękach, a z jej skroni spływała strużka krwi.
Ogarnęło go przerażenie, takie rzeczywiste. A tak
naprawdę, to ogarnęła go paranoja. Gai też leżał bezbronnie w jego rękach i też
z powodu jego błędnej oceny sytuacji. Nie mógł przeżyć tego po raz kolejny.
Rin, Obito, Gai, nie. To było za dużo, wystarczająco.
Musiał coś zrobić.
- Sakura, otwórz oczy, wstawaj. - Potrząsnął nią
delikatnie, ale ta tylko obsunęła się z jego kolan, nadal nie odzyskując
przytomności.
A potem zaczęła krzyczeć.
Wygięła się w pół, szybko otwierając oczy.
Przeszedł ją jakiś prąd, powodując chwilowe drgawki. Kakashi nie miał pojęcia,
co się z nią działo. Starał trzymać ją w ramionach, aby nic sobie nie zrobiła,
ale ten trans, w który wpadła, zaczynał wymykać się spod kontroli.
Przestała.
Znów stała się bezładna, a on przyciągnął ją do
piersi, całując jej włosy. Nie mieli bagażu, nie mieli jedzenia i picia, Hatake
nawet nie miał koszulki. Rozejrzał się dookoła, ale widział jedynie las pełen
iglastych drzew i przebijające się przez gałęzie promienie zachodzącego słońca.
Pogłaskał jej policzek, nie mając pojęcia, w którą
stronę ruszyć. Był sparaliżowany, miał wrażenie, jakby cofnął się o kilka lat
wstecz i był tak samo bezradny jak wtedy. Chciał się napić, uchlać tak, żeby o
tym nie myśleć, nie myśleć o niczym. Żeby zniknąć.
I wtedy zobaczył przed sobą kobietę w bladej sukni,
o oczach koloru krystalicznego strumienia. Wydawało mu się, że widzi anioła; że
stroi przed nim ona.
Poczuł ruch na swoich rękach. Niczym w maniakach
spojrzał na dziewczynę, którą wciąż trzymał w ramionach, a potem znów na nią, i
wtedy ta, której krew miał na dłoniach, otworzyła oczy i spojrzała na niego
matowymi tęczówkami.
- Kim jesteś?
by Akemii Nikiro |
***
Bang, bang!
Rozdział miał pojawić się co najmniej dwie godziny
temu, lecz z racji, że moja rodzicielka jest osobą bardzo upartą i pewną moich
planów bez konsultacji ze mną, nie mogłam dodać notki wtedy, kiedy to
zapowiedziałam. Także przepraszam, z pokorą proszę o wybaczenie.
No, akcja ruszyła. Tak, jak obiecałam. Mam
nadzieję, ze nie zanudziłam. Starałam się z całego serca.
Shi - z jap. śmierć
-
O rany, to było zajebiste.
OdpowiedzUsuńZapewne gdyby końcówka tak mnie nie poruszyła napisałabym coś ambitniejszego, ale... Sama rozumiesz. Nie mogę sobie wyobrazić, jak to się dalej potoczy, gdy Sakura utraciła pamięć. Przecież zapomni o wszystkich swoich dotychczasowych planach, a przede wszystkim o tym, co jest jej prawdziwym celem, czyli Sasek ofc. Mam nadzieję, że to tylko taka krótkotrwała amnezja xD
Dobra, nie rozpisuję się już. Weny, moja droga, i do następnego!
Chyba rozumiem, przynajmniej tak mi się zdaje xD
UsuńZapomnienie ma wielkie możliwości, aż sama do końca nie wiem, co z tym zrobię...
Dziękuję serdecznie :3
Na Twojego bloga trafiłam już jakiś czas temu, ale pewne wydarzenia w moim życiu tak mną zawirowały, że zapomniałam skomentować. Także nadrabiam teraz, wybacz.
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu szukałam dobrego KakaSaku, co okazało się tak piekielnie trudne, że prawie niemożliwe. Od zawsze opowiadania z tą parą były zaledwie kroplą w morzu FF "Naruto". Jednak któregoś dnia trafiłam na Twój blog i oniemiałam!
Pokochałam Twój styl pisania oraz fabułę Egzorcysty Wspomnień. Urzekło mnie to jak opisujesz relację między bohaterami, jak skupiasz się na ich przeżyciach wewnętrznych! Robisz to tak realistycznie, że bez problemu można odczuwać emocje postaci. A w zupełności zachwyciło mnie to jak opisujesz chemię między Kakashi'm a Sakurą, jak podchodzisz do tematu ich dość skomplikowanej relacji. Oboje "opętani" przez swoją dawną miłość, oboje niezwykle samotni.
Sakura miejscami irytuje mnie zachowaniem względem Sasuke, ale potrafię ją zrozumieć. Miłość oraz pożądanie potrafią zrobić z mózgu sito, wyłączają racjonalne myślenie i idealnie potrafisz to opisać. Jestem niezmiernie ciekawa czy Sasuke dowie się o tym, że Sakura ma takie a nie inne relacje z Kakashi'm i - jeżeli tak - jaka będzie jego reakcja. Sasuke jest tutaj dodatkową tajemnicą, zagadką, którą chciałabym poznać.
I jeszcze ten motyw z matką Sakury! Szczęka roztrzaskała mi się o podłogę i musiałam zbierać ją szufelką. W życiu bym nie wymyśliła takiego scenariusza.
Podoba mi się to, że postaci nie są idealna. Kakashi popadający w alkoholizm, Sakura uparcie pogrążająca się w toksyczny związek z Uchihą, łamanie prawa w celu odkrycia prawdy. To wszystko sprawia, że bohaterowie tego opowiadania są ciekawsi i bliżsi czytelnikowi.
Motyw z tajemniczą organizacją, momenty, w których bohaterowie są bliscy obłędu oraz nutka pikanterii sprawia, że z niecierpliwością wyczekuję kolejnych rozdziałów.
W rozdziale drugim coś stało się z kolorem czcionki -jest czarna, przez co w ogóle nieczytelna. Trzeba zaznaczać sobie tekst, aby w ogóle przeczytać treść rozdziału.
Nadmienię jeszcze, że jestem również czytelniczką "Kesshite ni" oraz pochłonęłam także "Carousel of chances SS". Odnośnie "Kesshite ni" podoba mi się to połączenie opowiadania z "Egzorcystą Wspomnień", "Carousel od chances SS" był dla mnie pewną odskocznią, komedią, którą pochłonęłam w tempie ekspresowym, gdy byłam na chorobowym. I chociaż znalazłam tam kilka niedociągnięć to przymykałam na nie oko, bo tak jak już wspomniałam, traktowałam tamto opowiadanie z przymrużeniem oka.
Mam zamiar jeszcze zabrać się za czytanie "Nine Crimes SS" ale na razie muszę uporać się z własnym rozdziałem.
Rozdziały na "Kesshite ni" będę komentować z kolejnym nowym rozdziałem, a opinie o "Nine Crimes SS" zostawię pod Epilogiem ^ ^
Pozdrawiam, życzę weny,
Twoja nowa czytelniczka :)
www.break-me-hatake.blogspot.com
PS: Przepraszam za treść, wyszło mi takie masło maślane *drapie się po głowie*. Mam jednak nadzieję, że przynajmniej część treści mojego komentarza jest zrozumiała xD
Ło losie. Od dzisiaj wierzę w przeznaczenie, totalnie. Wczoraj - czytaj dzisiaj o 2 w nocy - buszowałam po spisach blogów, aby dodać informacje o nowym rozdziale. Trafiłam na adnotację o twoim, weszłam i zaobserwowałam, aby o nim nie zapomnieć. A dziś, trzynaście godzin później, ty okazujesz się być moją czytelniczką.
UsuńPrzypadek?
Och, tyle cudownych komplementów. Aż chce się pisać! Naprawdę. Szczególnie, że ostatnio chyba zaczęłam tracić do tego serce.
Sakura, tak. Ona jest z gruntu irytująca. To tak oczywiste, jak fakt, że ma różowe włosy. Chciałam, żeby choć trochę przypominała tą wykreowaną przez Kishimoto, bo przecież ta prawdziwa to ślepo zakochana trzpiotka, która na każdym kroku wzdycha za Uchihą, pada mu do nóg i rzuca się do ratowania go w najmniej potrzebnym momencie tylko po to, aby potem on - z gracją mniejszą bądź większą - uratował ją.
Bardzo się cieszę, że doceniłaś moje starania w kwestii nieidealizowania postaci. Cholernie staram się, żeby ich wady były widoczne, bo co za dużo to nie zdrowo - patrz Karuzela.
Karuzela, jako historia, jest w porządku. Jednak... nie mam serca znów jej przeczytać, bo chyba to serce by mi pękło. Jest tam tyle naciąganych sytuacji, dziecinnych zachowań i tekstów, że naprawdę padłabym trupem z napisem na czole: kill me, now - a znając życie znalazłby się ktoś, kto by mnie chętnie dobił XD
Miłość oraz pożądanie jeśli zrobią z mózgu sito to jest jeszcze względnie dobrze. Gorzej, jak już nawet nie ma czego zbierać. Wtedy jest to już porażka na całej linii. Dziękuję także bardzo za to przymykanie oka, bo jest na co xD
Dzięki też za zwrócenie uwagi z drugim rozdziałem. Zaraz myknę i poprawię czcionkę :3
Och, czytelniczka Kesshite! A więc ktoś tam w ogóle zagląda. Kamień z serca! Naprawdę myślałam, że piszę to tylko dla siebie. Zrobiłaś mi bardzo miłą niespodziankę.
Jestem bardzo ciekawa twojej opinii o 9c. Możesz mnie tam zjechać równo, taka próba sił :> Zawitam do ciebie w najbliższym czasie i zamierzam zrobić tam niezłą rozróbę!
Cała treść jest zrozumiała i niezwykle mnie satysfakcjonująca :)
Dziękuję i pozdrawiam!
Przypadek? Nie sądzę :D xD
UsuńWiększość moich znajomych powtarza mi, że mam zajebiste wyczucie czasu xD
Mam nadzieję, że jednak nie stracisz serca do pisania - inaczej, obiecuję, znajdę Cię i nakopię Ci do tyłka tak, że mózg uszami wypłynie. Twoje opowiadania (a szczególnie Egzorcysta i Kesshite) są genialne i chyba zejdę na zawał jeżeli mega długo nie będzie żadnego rozdziału. Zbyt mało jest takich blogów! Serio.
Co do irytującej Sakury - miejscami tak mnie denerwuje, że mam ochotę powyrywać jej te różowe kłaki xD Ale nadrabia swoim zachowaniem, więc mimo wszystko lubię Twoją Sakurę. Ale co do jej roli w M&A masz całkowitą rację, często bardziej przeszkadza niż pomaga.
Znam to doskonale! Mam też kilka takich opowiadań, zwłaszcza tych pisanych x lat temu, że załamałabym się psychicznie po przeczytaniu ich. Ale Karuzela była dla mnie miłą odskocznią, traktowałam ją jak komedię i w tej roli sprawdziła się świetnie :)
Kocham Kesshite! Nie dość, że Itachi jest jedną z moich ulubionych postaci to strasznie polubiłam Twoją główną bohaterkę. Poza tym ten wspólnym wątek z Egzorcystą niezwykle mnie intryguje. To opowiadanie oraz Egzorcystę kocham za fabułę i Twój styl pisania <3
Niestety doskwiera mi brak czasu - praca, dom, ukochany, znajomi i jeszcze raz praca, aż się czasami sama sobie dziwię, że znajduję czas na czytanie blogów i pisanie własnych opowiadań. I czasami próbuje zaoszczędzić go na komentowaniu.
Co do mojej opinii na temat 9c, wypowiem się dopiero po przeczytaniu, bo na razie nie tknęłam jeszcze nawet prologu xD Powrót po chorobowym do pracy bywa ciężki xD
Mam zacząć się bać? *unosi brew* :D
Pozdrawiam i życzę weny :3
Ewentualnie zrzekam się odpowiedzialności, jeśli chodzi o ten możliwy zawał XD
UsuńJa chyba nie będę uciekać w tę odskocznię, bo pęknę. Ale może... kiedyś. Chciałam sobie podrukować te opowiadania i gdzieś pochować. Wtedy chyba będę musiała się z nią zmierzyć.
Itachi jest najlepszą postacią pod słońcem. Mogłabym o nim pisać i pisać, i chyba to zrobię nawet dziś xd
Rozumiem ten brak czasu i całkowicie szanuję. Też jestem zawalona różnorodną robotą, więc wynajdowanie czasu na klepanie w klawiaturkę nie jest łatwe.
Szybkiego powrotu do zdrowia!
Musisz się bać, kochana B|
Pozdrawiam również :3
No chyba Ci się w dupie poprzewracało, skoro zakończyłaś w ten sposób. ;__;
OdpowiedzUsuńNiech ona już oleje tego Saska, bo typa nie znoszę. Ma przy sobie kogoś stokroć lepszego więc niech się. na nim skupi.
Momencik w przełęczy, ooo mrrr. <3 Jak zwykle ktoś musiał się wpieprzyć między wódkę a zakąskę. Ale przynajmniej zrobiło mi się jeszcze bardziej ciekawie.
Pomysł na przełęcz Shi bardzo ciekawy, wraz ze swoją historią i Yoleshem. Także jak dla mnie wieeelki plusior dla całości.
Moja dupa ma się bardzo dobrze, ot co!
UsuńOlanie Uchihów nie jest takie proste, sprawdzone info. To, że ma kogoś lepszego nie znaczy, że z tego skorzysta. Coś o tym wiem, tym bardziej sprawdzone info xD
Bejbe, czas na przełęcz dopiero nadejdzie. To był dopiero wąwóz :3
Yolesh to zgrzybiały farmer, który kojarzy mi się z właścicielem Chojraka. Smród, brud i ubóstwo. A, i jeszcze obrzydliwość.
Doceniam plusior B|
BOŻE, TERAZ WIDZĘ EUSTACHEGO XD
UsuńO człowieku.
OdpowiedzUsuńNo co ja mam powiedzieć? Co? Bo ja nie wiem? Powiedziały wszystko co chciałam i nie mogę wnieść nic nowego.
Zabiłaś mnie końcówką. Leżę, szybko nie wstanę. Komentowałam już twojego bloga. Byłam wtedy anonimkiem. Nie pamiętam co tam napisałam, więc mogę się niechcąco powtórzyć. Zakochałam się tutaj w KakaSaku, już drugi raz. Z jakiś niewyjaśnionych powodów twoja wersja bohaterów podoba mi się bardziej niż wszystkie inne. Sakura doprowadzająca mnie momentami do szału i Kakashi, którego zachowanie mnie wykańcza. Gdyby nie to, jak cudownie opisujesz ich beznadziejny stan psychiczny nie wytrzymałabym z nimi. Tylko to ich usprawiedliwia. Jest jednak jedna rzecz która podziwiam najbardziej z całego twojego kunsztu pisarskiego. Kłótnie. Tak niesamowicie opisane, takie prawdziwe. No autentycznie, czytałam niektóre fragmenty po 10 razy i zrobiłabym to kolejne 10 razy z przyjemnością. Nie wiem co jeszcze powiedzieć, więc chyba skończę.
Czekam na następny rozdział i weny życzę.
O, człowieku! Witam serdecznie.
UsuńNie spodziewałam się, że kogokolwiek tak rozjuszy ta końcówka. Planowałam trochę adrenaliny, ale nie aż takie reakcje XD ale jest mi wręcz okropnie miło :3
Tylko żebym nie przesadziła z tą beznadziejnością... Proszę mnie pilnować! "Kunszt pisarski" brzmi tak profesjonalnie </3 Może kiedyś rzeczywiście coś wydam xd
Kłótnie.
Uwielbiam się kłócić, to pewnie dlatego xD Bardzo duża część dialogów odegrała się naprawdę, więc chyba już znamy powód tej "realności" xd
Dziękuję :3
Ymmm... Nie chciało mi się skomentować po przeczytaniu rozdziału i teraz pamiętam tylko połowę. :/ Ech, to lenistwo... Muszę pomyśleć, czym mnie zaskoczyłaś, uszczęśliwiłaś i dobiłaś...
OdpowiedzUsuńCałowali się, tak kocham to, ale dlaczego do kurwy nędzy ktoś musiał się wpieprzyć?! To takie irytująceee. Przełęcz Shi <3 Uwielbiam takie wątki. (czyt. uwielbiam wątki z wyrazem śmierć) Dobrze, że nie zginęli, ale Sakura straciła pamięć. :O Zapomni o Sasku zakocha się w Kakashim i będą żyli długo i szczęśliwie?? Znając ciebie to nie, ale pomarzyć zawsze można...
Khaleshi jak zwykle idealne wyczucie czasu! A Sakurze trochę zajęło skojarzenie. Khaleshi. Leshi. Lesh. Nie można wywnioskować od razu? No, ale to w końcu Sakura... ;-;
Ogólnie kocham, jak wszystkie twoje twory. (zwłaszcza 9c. Za każdym razem jak wleze na tego bloga chce mi się płakać ze względu na zakończenie. :/ Zryłaś mi psyche ._.) Tak standardowo: weny, weny i czekolady. :3 I szybko pisz next!
Pozdrawiam
Kisame Omori
Wyobraź sobie, że oni się tak całują i całują... Są spoceni, brudni i zmęczeni. To kiepski moment, nie sądzisz? xD
Usuń"Zapomni o Sasku zakocha się w Kakashim i będą żyli długo i szczęśliwie?" nawet nie przeszło mi to przez głowę, jednak zaintrygowałaś mnie XD
Aleś pomyślała z tą czekoladą i weną! Przydały się :>
Pozdrawiam
Nie mogłam się doczekać, ale doczekałam i widze już kolejne 10 dodatkowych procent do opowiadania. <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie rozdziały. Kiedy wprowadzasz bohaterów w takie niedopowiedzenia, sekrety... Kiedy zostawiasz im dwie drogi ucieczki i nie dajesz najmniejszej wskazówki, którą powinni podążyć. Ale lubię w nich też tę bezpośredniość. Sakura stawiająca warunki i Kakashi wymagający uzupełnienia tej umowy.
Oboje są tacy... męscy. Jakkolwiek to brzmi...
I powiem, że na serio przestraszyłam się tego grabarza. Próbowałam wyobrażać go sobie na różnego rodzaju sposoby i za każdym razem był tak samo przerażający. Koszmar. Do teraz widze go takie brudnego od krwi, ciągnącego za sobą zmasakrowane ciało. Obrzydlistwo.
Pytanie, co dalej? O co chodzi... Będe oczekiwała z niecierpliwością kolejnego rozdziału...
Życzę weny. Kupę weny i wytrwałości. Pozdrawiam. :)
10... już więcej :>
UsuńMęscy. Hmmm. Może zdecydowani? W sumie nie jest to do końca męska cecha, lecz powinni cechować się nią raczej mężczyźni, z czym trudno w obecnych czasach xD
Co dalej? Tak naprawdę to sama do końca nie wiem. Jak się dowiem, to wam powiem XD
Pozdrawiam!
Rozdział po prostu cudowny, jak wszystko co wyjdzie spod Twojego pióra! Uwielbiam Twój styl pisania, to jak okazujesz emocje i uczucia bohaterów. A do tego ta cudowna fabuła, i najlepszy paring świata ❤️
OdpowiedzUsuńJak mogłaś urwać to w tak zajebiście ciekawym momencie?! Niech ona zapomni o Sasku, błagam! Niech pokocha Kakashiego, a ten jakimś cudem znów spotka tą głupią Khaleshi! ( choć tak na prawdę jestem bardzo ciekawa kim ona jest )
Z niecierpliwoscią czekam na następny ;-; błagam, nie rób teraz takiej dużej przerwy bo chyba umrę ;-;
~ Gabi
Komplementy, komplementy, zaraz się zarumienię :3
UsuńNo musiałam tak urwać! Czytasz mnie nie od dziś. Wiesz, że uwielbiam tak robić XD Chcesz spotkania z Khaleshi, oui?
W Kesshite wyjaśniłam, kim ona jest :>
Nie umieraj, bejbe! Jestem z tobą!
Pozdrawiam :)